ciekawe który z tych filmów o wielkim A.H. wytrzyma próbę czasu?
Czas pokaże.
Inicjały się zgadzają :)
cóż, jeśli chodzi o postać Hitcha to zdecydowanie wybieram film z Anthonym Hopkinsem. Ogólnie w tym filmie zostało przedstawione bardziej ludzkie oblicze reżysera, ale faktem jest że oba filmy przedstawiają inny okres w jego życiu. Sam obraz miał w sobie pewien charakter, a po obejrzeniu The Girl czułam że czegoś w owym filmie zabrakło, choć mile zaskoczona byłam rolą Sienny Miller. Dziwna była dla mnie tylko charakteryzacja Hopkinsa, ale nie chcę się rozpisywać nad fizycznością, czy był podobny do Hitchcocka, czy też nie był bo nie o to chodzi moim zdaniem. Film oceniam o oczko wyżej niż The Girl.
Ależ Toby Jones był przewspaniały w roli Hitcha. Taki mały człowieczek, który tęskni za młodością, potencją i marzy, wciąż marzy o Tippi. Jest od niej wprost uzależniony. Wspaniała kreacja.
Zresztą Imelda Stunton jako Alma Reville też wspaniała. Taka schowana, skromna, wręcz zahukana kobieta, a przecież niebanalna osobowość, błyskotliwa scenarzystka i po prostu mądra kobieta.
Ale faktycznie największe wrażenie robi tu Sienna Miller. To cała Tippi. Seksapilem wprost eksploduje. A to była taka grzeczna, poukładana kobieta, której nie w głowie były romanse ze starym capem. Bo ma córeczkę na utrzymaniu.