Wszystkie końcowe sceny w których pojawia się smok wbiły mnie w kinie w fotel. Duże pozytywne zaskoczenie, bo nie sądziłam, że aż tak fajnie uda się wykreować twórcom te postać. Ruchy smoka jak i jego przeszywający głęboki głos przyprawiają o gęsią skórkę. Upiorny uśmiech który niemal nigdy nie schodzi z pyska smoka oraz jego wpatrzone w Bilba czujnie śledzące go oczy sprawiają, że człowiek ani na chwilę nie może się zreleksować, trwając w zawieszeniu i czekając na nieuchronny lecz wciąż odwlekany atak Smauga na hobbita. Jak dla mnie odwalono kawał dobrej roboty. Film należy raczej do tych dłuższych, bo trwa prawie trzy godziny jednak pomimo, iż zachwalany przezemnie Smaug pojawia się praktycznie na końcu to seans nie dłużył mi się ani przez chwilę przez co jako całość wypada naprawdę nieźle. Akcja trzymała w napięciu i urwane zakończenie (chociaż irytujące z punktu widzenia widza, który na dalszą część musi poczekać jeszcze rok) uważam jest jak najbardziej na duży plus. W mojej opini część lepsza w porównaniu do poprzedniej i na poziomie Władcy Pierścieni. Wszystkim którzy jeszcze nie widzieli polecam obejrzeć w 3D bo chociaż z reguły sama wolę filmy w 2D to ten film w trójwymiarze prezentuje się naprawdę znakomicie. Warto :)