7,1 11 tys. ocen
7,1 10 1 10536
7,6 9 krytyków
Hostiles
powrót do forum filmu Hostiles


Od najmłodszych lata lubię westerny, zarówno te klasyczne, czarno – białe, jak też późniejsze, nieraz mocno odchodzące od typowych, westernowych wzorców. O tym, że western niekoniecznie musi być schematyczną przygodówką, przekonałem się wiele lat temu, gdy po raz pierwszy obejrzałem "Toma Horna" z niezapomnianym Steve McQueen'em. To był naprawdę bardzo mocny, poruszający dramat, tyle że z fabułą osadzoną w XIX wieku w USA. Od tamtej pory jeszcze co najmniej kilka tego rodaju filmów odebrałem jako głębokie, zapadające w pamięć dramaty, a nie gatunkową rozrywkę. Na pewno warto wymienić takie tytuły jak "Zaginione" (2003), "Zabójstwo Jesse'go Jamesa...." (2007) czy "Wendetę" (2016). Teraz dołączam do tej stawki "Hostiles".

Do obejrzenia "Hostiles" skłonił mnie przede wszystkim grający główną rolę Christian Bale. Zwróciłem na niego uwagę już dawno temu, bo przy okazji "Imperium słońca" z 1987 roku. Nie sądziłem wóczas, że ten rezolutny chłopiec wyrośnie na jednego z najbardziej charyzmatycznych współczesnych aktorów. Od tamtej pory widziałem wiele filmów z jego udziałem, ale za najlepszy uważam "Prestiż" Christophera Nolana. Bale zagrał tam iluzjonistę – antyshowmana, nieprzystępnego i małomównego, konsekwentnie niezabiegającego o popularność i sympatię.

Bardzo podobnie gra w "Hostiles" rolę kapitana Blockera. Ten wypalony weteran jankeskiej armii jest twardy i nieprzystępny, ale i tak od początku do końca widz jest po jego stronie. Zadanie eskortowania wodza Czejenów i jego bliskich na plemienne terytoria nie jest misją marzeń kapitana. Nie dlatego, że zadanie jest niebezpieczne, ale dlatego, że eskortowany, chory na raka "Żółty Jastrząb" to dawny wróg, do którego nawet po latach trudno znaleźć Blockerowi cieplejsze uczucia. Ale że "Hostiles" to film drogi, podczas której zmieniają się nie tylko krajobrazy, będziemy świadkiem niejednej sceny, świadczącej o wrażliwości i empatii Blockera.

Jedną z największych zalet "Hostiles" jest nietypowe tempo filmu. Otóż fabuła rozwija się niejako skokowo. Przez chwilę mamy bardzo dynamiczną akcję, w stylu najlepszych klasycznych westernów, po czym następuje wyciszenie, wyraźne uspokojenie fabuły. Przyglądamy się wówczas bohaterom, zmieniającym się relacjom między nimi, a także malowniczemu szlakowi ich wedrówki. I tak aż do kolejnego, dynamicznego epizodu. Może ten opis nie brzmi zbyt atrakcyjne, ale zapewniam, że ta oryginalna metoda sprawdziła się bardzo dobrze. Proporcje akcji i refleksji okazały się, jak dla mnie, optymalne.

Oprócz Bale'a znakomicie zagrała Rosamund Pike. Przez lata grała głównie w płytkiej komercji, przynajmniej z takimi filmami ją kojarzyłem. "Ani piękna, ani zdolna", myślałem . Aż tu nagle, niemal jeden po drugim, obejrzałem dwa filmy, w których pokazała ogromny aktorski kunszt (a jej nieprzesłodzona uroda tylko w tym pomogła). Pierwszy z tych filmów to "Kryptonim HHhH", gdzie wcieliła się w rolę żony "kata Pragi" Heydricha. Drugi to właśnie "Hostiles", gdzie bardzo przekonująco zagrała nieszczęśliwą pionierkę, której Dziki Zachód pokazał swoje nabardziej krwawe oblicze. Samo zakończenie filmu bardzo przypadło mi do gustu. To żaden banalny happy end, tylko popis emocjonalnej powściągliwości i wizualnej klasy. Takich scen się nie zapomina.

Więcej moich recenzji na blogu: https://nowerekomendacje.blogspot.com/