Ten film ma wszystko: imponującą obsadę, fenomenalne zdjęcia, mistrzowski montaż, rewelacyjne kostiumy i takąż scenografię, wreszcie Wielką Muzykę. Przy tym jest to na wskroś oryginalne, zaskakujące i pokręcone kino, jakie uwielbiam Co jednak sprawiło, że brakuje mu jednak trochę do ideału? Chyba scenariusz. Coś w nim nie do końca zagrało. A może za słabo znam postać Dylana i jego twórczość, aby zrozumieć wszystkie subtelne odniesienia i aluzje?
Do gry aktorskiej nie mam żadnych zarzutów, wydaje się, że głównym problemem było zbytnie wydumanie, niektóre wątki były też słabo powiązane z innymi co stworzyło miszmasz przy którym główny temat ginął, to był maraton reklamówek talentów aktorskich i nic poza tym, treść umykała, albo w niektórych nowelach stawała się zbyt oczywista.
Genialny wątek Gainsbourg-Ledger- zasłużył na własny film, historia z młodym Gurthiem (genialny Marcus Franklin, który dorównał tutaj kreacją innym bardziej doświadczonym aktorom).
Historia Blanchett była słaba, ale warto zobaczyć rolę Michelle Williams, nie wiem czy się zgodzisz ale wątki z Wishawem i Gerem zupełna pomyłka, a historia Bala zbyt jednostronna- biedaczek nie miał co zagrać!
Ogólnie jako fanka Dylana i dobrych filmów zawiodłam się, a byłam przygotowana na fascynującą historię!
wątki były naprawdę słabo pokazane. zupełnym przypadkiem widziałem tuż przed tym filmem film factory girl, o edie sedgwick i gdyby nie to zupełnie ni epołapałbym się o co chodziło w filmie z tą coco.