I zbaw nas ode złego

Fri os fra det onde
2009
6,4 1,9 tys. ocen
6,4 10 1 1948
I zbaw nas ode złego
powrót do forum filmu I zbaw nas ode złego

Dystrybutor sugeruje nam, że ten film to "utrzymana w stylu <Nędznych psów> Sama Peckinpaha opowieść o nienawiści i uprzedzeniach wobec obcych" oraz „jeden z najlepszych filmów skandynawskich ostatnich lat". Rżnięcie głupa czy to tak na serio? Bo jeśli to drugie, to ręce opadają. Siostro, zastrzyk! Jeżeli tak wygląda wizytówka kina skandynawskiego, to wypada jedynie Skandynawom współczuć z powodu ich kulturowej mizerii i marnego gustu. Nie ma co ukrywać, "I zbaw nas ode złego" to tylko nędzna, pokraczna, niemrawa karykatura fenomenalnych "Nędznych psów" Starego Sama. Żadna tam "utrzymana w stylu" opowieść, ale uzurpacja, bezczelna i absolutnie niczym nieuzasadniona! Nawiązanie fabularne (a właściwie zerżnięcie pomysłu na film) to zdecydowanie za mało. Ot, przyczepiło się g…o do okrętu i mówi: płyniemy!

Podstawowa różnica między filmem Bornedala a dziełem Peckinpaha jest mniej więcej taka, jak pomiędzy szczaniem w piwnicy a piciem w szczawnicy. Brzmienie podobne, ale istota diametralnie odmienna. O wielkim filmie Peckinpaha w innym miejscu. Tutaj dostajemy pretensjonalnego gniota, ale za to gniota doskonałego: nudnego, bezsensownego, nielogicznego, do tego fatalnie zagranego (zwłaszcza Pernille z jej cudownym taktem) i naładowanego po brzegi pompatycznymi dźwiękami, coby oglądający nie miał wątpliwości, że to nie przelewki, tylko poważne kino się odbywa. Pomieszanie wiejskiej dyskoteki z tanią religijnością i zabawą w gangsterkę. Nie ma z kim się tu identyfikować, nie ma komu kibicować, nie ma komu współczuć, nie ma kogo nienawidzić! Pustka. Plus irytacja widza systematycznie nabijanego w butelkę.

Jedyna wartość "I zbaw nas ode złego" to dobrze poprowadzona lekcja poglądowa, jak nie pomylić arcydzieła z jego tandetną podróbką. Niektóre komentarze pod filmem wskazują jednak, że wciąż wiele osób ma z tym pewne problemy.

judge_holden

Ktoś mi podesłał linka do tego obrazu. Klikam, okazuje się, iż mam go w bazie zaznaczony jako "muszę obejrzeć". Po przeczytaniu Twojego świetnego komentarza zastanawiam się dlaczego. I właśnie z tego powodu natychmiast go poszukam. A potem zweryfikuję swoją opinię.

judge_holden

Obejrzany.
Wniosek: do obejrzenia. Ja dałam 6, głównie ze względów technicznych (klimat, kadrowanie). Były chwile, że mówiłam 'wow', a jednak zaraz potem miałam wrażenie, że oglądam amerykańską klasę B.
Ten obraz to taka hybryda - połączenie "Funny Games" (ciągłe mruganie do widza i laska-lektor, która niewiadomo po co robi prelekcje i epilog), "Planet Terror" (nie ma to jak dobrze odstrzelona głowa) i "28 days later" (dzikość i niebywała zwierzęcość ojca-bohatera (?) ).

ocenił(a) film na 2
Budziol

Oj, oj, "Funny Games” to jednak zbyt ciężki kaliber. Tam (wbrew pozorom ) rządzi porządek, mocna myśl reżysera, który nad wszystkim panuje i rzeczywiście często puszcza oko do widza. W "I zbaw nas ode złego” sensownej myśli przewodniej nie dostrzegam, oprócz tej skopiowanej z "Nędznych psów” Peckinpaha. Problemy inności, wyobcowania, międzykulturowych nieporozumień, drażniących uproszczeń, religijnego fanatyzmu, smutnych przypadków zostały przewałkowane w setkach innych, o wiele lepszych i mądrzejszych filmów. Po co robić kolejny, który kompletnie nic nowego nie wnosi lub nawet zniechęca do dyskutowania na poruszone tematy? Nie przekonali mnie ci ludzie, są sztuczni, nieautentyczni, papierowi. Bohaterowie Hanekego wprost przeciwnie - ich dramat naprawdę wybrzmiewa, im wierzę! Natomiast w "I zbaw nas…” oglądam jakąś namiastkę ludzkiej tragedii i nic nie czuję. Film, poczynając od samego tytułu, jest do bólu pretensjonalny. To nie jest problem samej historii, ale raczej miernej formy. Formy, która też jest przecież w kinie ogromnie ważna. Wg mnie ten film został zrobiony po łebkach, bez dbałości o detale, jakby w przekonaniu, że nośna tematycznie i do tego krwista opowiastka wystarczy, żeby widza uwieść. Tymczasem to za mało, film nie tylko nie uwodzi, ale irytuje.

Może najbardziej trafne jest skojarzenie z "Planet Terror” Tarantino, ale obawiam się, że twórcom "I zbaw nas…” nie o pastisz tutaj chodziło. Ich film jest śmiertelnie poważny i w swej powadze wręcz groteskowy. Dobra, kończę, 10 minut już minęło.

judge_holden

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na tytuł. Zdaje się, iż ma on nawiązanie trochę do fanatyzmu religijnego dziadka ze strzelbą, trochę do zła, jakie niesie ze sobą zamknięte społeczeństwo, a trochę do złóego losu. Tytuł chyba nie jest jednak taki zły;)
Poszukajmy pozytywów - plakat jest intrygujący.
Nie męczę Cię dalej o ten film.
Polecisz coś innego w tym temacie? "Nędznych psów" nie widziałam, jakby co.

ocenił(a) film na 7
Budziol

Tytuł ma dla mnie kolosalne znaczenie. Aż dziwi mnie, że komentarz Budziola jest jedynym, który liże tematu rozprawy z religijną hipokryzją. W filmie Bornedala rozprawa ta jest, niestety, skarykaturyzowana zakreśleniem postaci mszczącego się męża. Zupełnie nie kupuję sceny, w której cytując Modlitwę Pańską, zdruzgotany major, wymierza sprawiedliwość. Poza nieuzasadnionym epatowaniem dramaturgią, jest tu też ukryty cel ośmieszenia religii chrześcijańskiej. Tym bardziej, że do tej dyskusji nie trudno też wpleść postaci Pernille. Z pozoru wzorowa matka, odcina się od zła, ale w momencie próby, brutalnie potwierdza słowa Szymborskiej "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Ma za nic potrzebę pomocy bliźniemu. Jej chrześcijaństwo traci na znaczeniu i pozostaje tylko pustym obrzędem. Wątki ważne, ale zbanalizowane. Film ten poza ważnymi wartościami, płytkie uderzenie w religię. Jeśli już film ma skłaniać do rozmowy na ten temat, to wolę o tym dyskutować po obejrzeniu filmu "Agora" Amenabara.

ocenił(a) film na 3
judge_holden

Mam takie same odczucia co do tego filmu. Jedynym plus jaki w nim dostrzegam do zdjęcia.

ocenił(a) film na 4
judge_holden

Podoba mi się Twój tok rozumowania.