Kilka lat temu, gdy przeczytałem na Filmwebie napastliwy komentarz dotyczący "Powrotu" i sugerujący, jakoby ten film miał coś wspólnego z brudną ideologią, włos mi się zjeżył na głowie. Jakim zwyrodnialcem emocjonalnym i dyletantem w odbiorze filmu jako dzieła sztuki trzeba być, aby przejmującą historię o meandrach ludzkiej psychiki podbudowaną idealnie dopasowanymi do całości obrazami, wynurzać w odchodach pustych, śmierdzących na odległość uprzedzeń, pomyślałem. Miałem nadzieję, że taka jątrząca osobowość na portalu, który uchodzi za enklawę ludzi autentycznie zainteresowanych filmem, a przede wszystkim znających się na nim, to tylko przypadek. Komentarze o IDZIE nie pozostawiają jednak wątpliwości, że FILMWEB to taki sam ściek jak setki stron plotkarskich, kierujących się wszystkim, tylko nie autentyczną pasją do przedmiotu dyskusji.
IDĘ trudno nazwać paszkwilem piętnującym kogokolwiek, bo nie po to została ona stworzona. Film, który w gruncie rzeczy jest dosyć trudnym, bo nastawionym na kontemplację obrazów dziełem sztuki, sprawdza się w tej roli idealnie. Czarno biały, wypełniony kadrami miejsc, ludzi, realiów egzystencji lat '60 sprawia, że snujące się bezwiednie przed oczyma obrazki, pomimo braku jakiegokolwiek ciekawego fabularnego spoiwa między nimi, nie wiedzieć czemu, wciągają , każą tkwić przy ekranie do końca. Z tego właśnie względu Oscar i zwycięstwo. Nikt po 80 minutach filmu, który magicznie zaczarował, nie zastanowił się nad celem podróży IDY na wieś, nie mówiąc już o tych kilku słowach krytyki. Ja po filmie miałem tylko odczucie , że choć o latch '60 nie mam bladego pojęcia, chciałbym w nich żyć, chciałbym poznać tych ludzi, zasmakować tego spokoju, przejechać się koniem, który widać zza okna obskurnej knajpy. Podobna reakcja włącza mi się za każdym razem, gdy oglądam "Cudowne lata". Być może jest tak dlatego, że wiem, iż czasy "złotej Ameryki", tak jak niedoskonałej, ale jakże swojskiej Polski nie wrócą już nigdy. Amerykanie ujrzeli w polskiej Idzie to, co ja ujrzałem w "Cudownych latach", mimo, że nie jestem Amerykaninem. Reszta w tym filmie nie ma znaczenia. Jestem przekonany, że akademia filmowa, nagradzając IDĘ pomyślała sobie wyłącznie, że w tej Polsce, której nie znają za dobrze, albo wyłącznie przez pryzmat wojen, żyją wspaniali ludzie, dużo lepsi niż oni sami.