Dlaczegóż, ach dlaczegóż, twórcy zechcieli wykorzystać Rudolfa, jako pierwowzór postaci filmowego arcyksięcia i bazując na tym pierwowzorze stworzyli buca i despotę zalatującego nazizmem? Toż to dokładna odwrotność prawdziwego Rudolfa!
A przecież gdyby przeciwnik Eisenheima (i sam Eisenheim) był nieco bardziej wielowymiarowy, historia tylko by na tym zyskała.
W ostatnim jego monologu przed popełnieniem samobójstwa, wyrażone są jego obawy o losy państwa, a więc twórcy filmu chcieli pokazać jego liberalna ideologie i troskę o naród. Nikt nie zarzuca mu nazizm o ile w tym wieku o nazizmie można w ogóle mówić ;), Nie wiem gdzie w filmie to widziałaś a o ile z historii pamiętasz Rudolfowi zawsze daleko było do Niemiec, dlatego w filmie starano się pokazać jego zabieganie o Węgry i jego konflikt z ojcem. A to jakim był osobiście nikt tak naprawdę nie wie krąży wiele plotek o skandalach i jego romansach. Niewyjaśnione są też do końca jego okoliczności śmierci, tak więc to postać tajemnicza i dlatego filmie postanowiono trochę ją ubarwić. Pozdrawiam kolejny raz
No toż filmowy Leopold był skrajną, prawicową konserwą, bełkoczącą coś o rządach kundli, a nie liberałem, dodatkowo zaś był bucem i damskim bokserem. Zupełnie nie jak arcyksiążę Rudolf, za to całkiem podobnie do jego kuzyna, Wilhelma numer drugi. Nie, żeby Rudolf był aniołem, skądże znowu, grzechów mu nie brakowało, ale był zupełnie inny i znacznie bardziej interesujący niż wrzeszczące o kundlach chamidło Leopold.
Ależ byli. Bardzo dalekimi, owszem, ale jednak. Praprababka Wilhelma, Fryderyka Ludwika von Hesse - Darmstad była siostrą Amalii von Hesse - Darmstad, prababki Rudolfa. Dodatkowo wchodziło w grę jakieś bardzo mętne pokrewieństwo przez Koburgów ( których się wywodzili zarówno królowa Wiktoria, jak i książę Albert, dziadkowie Wilhelma), ale tego już dokładnie teraz nie rozplączę, musiałabym się na miesiąc w genealogii zakopać.