Przeczytawszy książkę oczekiwałem od filmu czegoś lepszego. Owszem, powieść zobrazowana została nawet nieźle, ale jej zasadnicza treść i problematyka etyczna zostały potraktowane po macoszemu. Film przeznaczony jest dla mas, które nie dostrzegą tu najważniejszego dylematu - być może Zobrist i Sienna mieli rację? Być może WHO i Langdon się mylą?
Nikt nawet słowem nie wspomniał o teorii maltuzjańskiej, o którą rozbija się cała książka.
A może był to zabieg celowy, aby nikt nie wpadł na podobny pomysł, któremu z góry przyczepiono tu łatkę skrajnie złego?