Słyszałem dużo skrajnych opinii o Nicholsonie w tym filmie od negatywnych po orgazm jak to w końcu jest z nim w tym obrazie?
Mogę szczerze powiedzieć że orgazm to zbyt wygórowane określenie, ale taki mały wzwód jest :D Poza tym dla mnie w tym filmie głównie liczy się właśnie Frank Costello, reszta nie istnieje :P
Jak dla mnie okropnie przeszarżował i przez to jest sztuczny. Zrobił z siebie błazna jak w Batmanie. Tyle, że tam było to uzasadnione, a tu nie.