Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego przebiegu akcji. I wgl...
Wczoraj włączyłam, z początku wydawał się trochę nudnawy. Potem pojawił się Di Caprio, raczej za nim nie przepadam, więc patrzałam właściwie tylko po to, by patrzeć. Ale! Film rozegrał się bardzo ciekawie, właściwie ciągle coś się działo, a co mnie najbardziej urzekło w filmie? Cudowna muzyka! Kurcze, Rolling Stones i Pink Floyd, co mi się b. spodobało :) i kolejna rzecz - nietypowe jak dla Hollywoodzkiego filmu zakończenie! Zawsze są wielkie happy endy, główni bohaterowie żyją długo i szczęśliwie. A tutaj - proszę bardzo ;) kto oglądał, ten wie.