PO filmie byłem niemal przygnębiony egoizmem przedstawionych postaci. Ojciec zostawiający
dzieci i co najistotniejsze córkę dla wyimaginowanego obowiązku, co w filmie było wyraźnie
podkreślone ze misja poradzi sobie bez jego udziału, bo nawet nie był w niej uwzględniany a
jedynie się napatoczył. Ciekawym motywem była próba wymuszenia na córce zgody na jego
wyjazd, chciał oczyścić sumienie, jakby wiedział podskórnie ze to złe ale i tak postawił na
siebie. Postawił na siebie wbrew wszystkiemu. Dopełnieniem jego egoizmu i pychy jest scena
końcowa gdy odzyskuje przytomność w szpitalu i wydaje mu się ze cała stacja nosi jego
nazwisko by oddać mu cześć. Moim zdaniem to bardzo przykry film o ludzkim egoizmie,
przykry do bólu. Główny bohater wręcz w mistrzowski sposób umiał wynieść swój egoizm do
poziomu dobroczynności. Film tez w bardzo ładny sposób identyfikuje i demaskuje maski
jakie egoizm przybiera by się ukryć, pokazuje to jak człowiek się oszukuje by brnąc dalej, by
legitymizować swoje niecne i bezduszne czyny.
w sumie mógł pozwolić, aby ostatnia deska ratunku, jakim była wyprawa w kosmos, poprowadził jakiś niedoświadczony pilot.. i w razie awarii pozwolić umrzeć z głodu i uduszenia całej planecie i swojej córce...
"egoizm do poziomu dobroczynności" tzn ? jak ktoś jest egoistyczny i jednocześnie dobroczynny to źle ? tzn że ważniejsza jest własna motywacja niż czyny których się dokonuje? (czyli można mieć dobre chęci i gówno zrobić to jest dobrze, ale jak się jest egoistą a mimo to robi się wiele dobrego ratując cały rodzaj ludzki to już jest źle) - to jakieś p-i-e-r-d-o-l-a-m-e-n-t-o pozbawione logiki.
" i wydaje mu się ze cała stacja nosi jego
nazwisko by oddać mu cześć. " - poszukaj sobie w google takich pojęć jak "humor", "ironia", "sarkazm" (zdaje się że to jakieś tajne, zbyt skomplikowane pojęcia chyba tylko znane żydom i reptilianom bo wielu ludzi ich nie rozumie)
a tak w ogóle to wyglądasz mi na trola
A ja się trochę zgadzam z tym postem. Też mnie to tchnęło na tym filmie (akurat nie w odniesieniu do Coopera, ale pozostałych bohaterów). Może przykład Coopera jest tu najmniej oczywisty, ale spójrzcie na innych. Wszyscy kierują się jakimiś własnymi egoizmami.
1) Profesor Brand chciał przeforsować pomysł na swoje rozwiązanie problemu i aby tego dopiąć okłamał Coopera. Cooper miał prawo wiedzieć, jakie będą konsekwencje udziału w misji i podjąć decyzję świadomie, ale uniemożliwiono mu to. Dodatkowo wydaje się też, że kompletnie jest mu obojętny los córki - dr Brand. To w ogóle jest dla mnie zgrzyt w tym filmie i chyba niedopatrzenie autora, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, aby ktoś tak na chłodno wysłał na taką misję swoje dziecko. Ale może to jednak nie niedopatrzenie, tylko celowe uwypuklenie charakteru - bezdusznego gościa zapatrzonego wyłącznie w swoją pracę.
2) Pani dr Brand próbowała wpłynąć na decyzję odnośnie wyboru planety, bo zależało jej na spotkaniu z ukochanym. Nie było istotne, czy ta planeta rzeczywiście się nadaje do życia. Początkowo się nie przyznała do pobudek, tylko próbowała manipulować. Dopiero zdemaskowana przez Coopera potwierdziła i zaczęła bajdurzyć o roli miłości w podejmowaniu tego typu decyzji.
3) Dr Mann - tu jest sprawa najbardziej oczywista. Sam się przyznał, że nigdy nie dopuszczał myśli, ze jego planeta nie będzie TĄ planetą i nie był gotowy do poświecenia. Mógłby chociaż optować za wspólnym powrotem na ziemię, ale po prostu chciał zwiać i zostawić resztę na pewną śmierć.
4) Cooper - mógł nie podjąć decyzji o wylocie, ale załóżmy, że podjął, bo była to opcja najbardziej rokująca na pomyślność misji. Później cały czas był skupiony na powrocie do córki, co było dla niego największym priorytetem, zdecydowanie ponad ratowanie gatunku. W gruncie rzeczy dosyć zrozumiałe, bo dla ogromnej liczby ludzi dobro rodziny jest ważniejsze niż dobro ogółu, chociaż jest to również forma egoizmu.
5) Murh - jako dziecko, wiadomo.... Miała prawo być skupioną na sobie i rozpaczać, że tata ją opuścił. Ale jakoś jej to nie przeszło także wówczas, gdy już dorosła i powinna zrozumieć, że opuścił, bo ratuje ludzkość.... Cały czas była skupiona na sobie i swojej osobistej stracie (aż do uświadomienia sobie kontaktu z ojcem).
6) Jej brat - jeszcze gorzej. Jego żona i dzieci umierały na farmie, ale on wydawał się na to całkowicie obojętny i nie zamierzał farmy opuścić.
Kto tam jeszcze występował? No, może TARS'owi ciężko egoizm zarzucić ;-)
1) prf Brand wiedział że ma małe szanse na ukończenie równania związanego z tajemnicą grawitacji więc szukał ludzi do planu B - czyli żeby załoga była jedynymi ludźmi, którzy przeżyją wraz zarodkami. okłamał ich z planem A bo dzięki temu załoga nie miała problemów z podjęciem decyzji o wylocie - czas bardzo ich naglił i nie mieli czasu na kolejne odwlekanie misji...
Dlatego też prf. Brand wysłał swoją córkę w misje dając jej szanse przeżyć - na planecie ziemia, takiej szansy na przeżycieby nie miała.
2) przypadek pani Brand, był podręcznikowym przykładem kierowania się emocjami i zaburzeniem postrzegania rzeczywistości i oceny sytuacji (tak jak film uczy o dylatacji czasu, tak samo uczy o psychologi i błędach popełnianych przez ludzi podczas odkryć naukowych - dlatego też np nie pozwala się lekarzom operować członków swojej rodziny lub bliskich). Okłamała ich ale nieświadomie i nie ze złych intencji. W dodatku po odkryciu przez załogę czym się kieruje po przez dyskusje doszli do wspólnego consensusu i nie sprawiała dalszych problemów.
Ciężko badać swoją świadomość, swoją własną świadomością - z punktu naukowego powinna być wdzięczna za uzmysłowienie jej błędu myślowego przez załogę - tzw. obserwatora z zewnątrz .
3) Dr Mann był tam sam bez perspektyw na uratowanie i spotkanie jakiejkolwiek żywej duszy - odwaliło mu. być może był już lekko kopnięty wcześniej czego wcześniejsze testy nie wykazały i dopiero w ekstremalnych warunkach objawy się nasiliły.
Takie przysłowie:
" nie ma ludzi zdrowych,
są tylko źle zdiagnozowani" - odnosi się też do głowy ;)
4) i tutaj faktycznie dopiero mogę się zgodzić z dziwnym egoizmem. wróciłby na ziemie do swojej rodziny i co ? zamiast dać im jeszcze więcej szansy na przeżycie to pojedzie tam popatrzeć jak umierają na ich oczach ? wraz z innymi rodzinami - powalone... a sąsiadom by powiedział "sorry że wszyscy umrzecie, ale córka była smutna i musiałem wrócić ją poprzytulać, niestety z tego powodu wszyscy umrzemy, mam nadzieje że nie macie mi tego za złe" ?
ale jego intencja powrotu na ziemie nie jest taka oczywista, być może okłamał panią Brand, aby nie miała oporów wrzucić TARSA do czarnej dziury i jednocześnie pakując do niej Coopera, ponieważ Cooper jako dobry pilot mógł przewidzieć że żeby Brand mogła się uwolnić od czarnej dziur trzeba będzie odczepić również Rangera wraz z Cooperem. - musiałbym obejrzeć jeszcze raz film (nie pamietam dokładnie jak było :)
5) Różni są ludzie, mają różne traumy, dla mnie to nic dziwnego, może tobie się jeszcze nie przytrafili w życiu tak okaleczeni życiem/ jakąś stratą, ludzie.
Zresztą nie miała kontaktu z ojcem, myślała że pewnie umarł... potem sie jeszcze okazało że ta cała misja to kłamstwo i że profesor ją i jej ojca okłamał i ona się już w ogóle nie zobaczy z ojcem i wszyscy na tej ziemi umrą... też bym miał kurde po czymś takim żal do ludzi i miał prawie wszystko gdzieś.
6) Tak, brat był faktycznie egoistą, ale wynikało to raczej z jego braku edukacji (był tylko rolnikiem z prostymi zasadami). Od początku był troche odtrącony od rodzinki bo Cooper i Murphy byli jajogłowymi i nadawali na tych samych falach, a on miał być tylko rolnikiem w rodzinie.
Szybciej się pogodził z wylotem ojca bo też do niego się za bardzo nie przywiązał na ziemi. Murphy natomiast to przeżyła jakby straciła drugą polowe siebie.
Myślę że zaślepiła go potem nienawiść do Murphy bo ona wyjechała z domu i miała cały dom Coopera głęboko gdzieś, i zajęła się własną edukacją, pracą... i dlatego nie chciał żeby się m.in. wtrącała do jego rodziny. i tego miejsca które wcześniej miała głęboko gdzieś.. - przejawiał troche takie prawicowe myślenie i przywiązanie do stałych rzeczy jak "jeden dom" ,"stabilizacja", "rodzina", "konserwatywne zasady"
TARS był super <3
Dziękuje, świetna robota. Nie miałem czasu wszystkich az tak wyróżniać dlatego skupiłem sie na postaci najbardziej złożonej i skomplikowanej, czyli Cooper.
Zauważcie ze w innych filmach tego typy, jak choćby Armagedon, bohater musi zostawić wszystko co kocha, ale lubi swoje zycie lubi ludzi którzy go otaczają a jego sytuacja jest kategoryczna, ktos mu mówi ze jest ostatnią nadzieją dla świata. On albo nikt inny - zagłada ludzkości.
Cooper nie był ostatnią nadzieja, misja była gotowa i dopięta. Mógł jedynie ją wzbogacić ale nie musiał i to ta fundamentalna różnica w statusie bohatera.
Warto zauważyć ze Cooper odrzucał role farmera jaka mu przypadła, czuł pychę i ze jest powołany do czegoś większego, czuł ze traci swój czas.
Dlatego pisałem ze wyniósł swój egoizm do poziomu dobroczynności, ponieważ dobro które uczynił było wypadkową jego pragnień i egocentrycznych namiętności.
Bezspornym faktem jest ze to misja w której uczestniczył nie była jedynie poświeceniem ale tez żywiołem który kochał i miejscem która jak sadził mu się należy.
Właśnie to w tym filmie jest piękne, że występuje taka sprzeczność - trzeba wyrządzić zło dzieciom (opuszczając je), żeby "wyrządzić im dobro", tzn. ich uratować.
Co do "próba wymuszenia na córce zgody na jego wyjazd, chciał oczyścić sumienie, jakby wiedział podskórnie ze to złe ale i tak postawił na siebie", ja to odbieram raczej tak, że nie chce się rozstawać w takiej atmosferze, chciał by w zgodzie, miłości. Zresztą Cooper sam o tym wspomina. Dziecko tego nie rozumie i dlatego się temu buntuje - mamy konflikt.
Kumpel ostatnio wysnuł tezę, że każdy człowiek kieruje się egoizmem w życiu, więc jeśli wziąć to za pewnik, to wówczas wszystko jest jak najbardziej na porządku dziennym. :p
Obawiam się ze to główne przesłanie tego filmu wedłóg mnie, wyakcentowanie tego egoistycznego pierwiastka w ludziach
Dla mnie marzenia, wizja czegos niemozliwego i poznania czegos nowego jest wazniejsza od religii czy rodziny. Tak samo jak dla bohatera Interstellar
Nie mówie nie , Ale mam pytanie. Czy nie uważasz ze przez film własnie przebija taka spójna wizja egoistycznej natury człowieka?
I bardzo dobrze, taka jest prawdziwa natura człowieka, może za mało eksponowana w codziennym zyciu