Nie odczułam tego napięcia „trzymającego od początku do końca” – jak reklamowano film. Widziałam trailer i scena, w której Kidman widząc parę samobójców skaczących z budynku musi opanować emocje by nie zostać wykrytą wśród bezuczuciowych Obcych zrobiła na mnie duże wrażenie. Dlatego spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Niestety wszystko od początku jest jasne. Przybyli kosmici pod postacią choroby tłumiącej emocje. Nie ma żadnego zaskoczenia. Za sprawą nowatorskiego (niezbyt dobrego) montażu, można mieć wrażenie, że jakieś wydarzenia nas ominęły. Zrobione jest to na tyle feralnie, że musiałam cofnąć, żeby się przekonać, czy nic nie przegapiłam. Od połowy filmu napięcie zupełnie opada. Zakończenie historii zaskakująco proste, przez co nieciekawe. Spodziewałam się o wiele więcej. Kusi mnie, żeby przeczytać książkę - aż trudno mi uwierzyć, że film powstał na podstawie słabej książki. Punkty przyznaję głownie z miłości do Kidman i ciekawego tematu: obcy a choroba emocji.