Postać ekstrawaganckiego naukowca pokazana w Iron Manie, to patent na jeden film. W jedynce właśnie to było fajne, że w miejsce "mózga" dostaliśmy fajnego kolesia, który podchodzi do życia na luzie i z dystansem. No ale eksploatowanie tego motywu na innym tle to już nuda. Zmienia się scenografia, wrogowie a koleś-naukowiec zostaje ten sam. Tylko, że nie ma już takiej siły oddziaływania.