Czarna mamba i pechowi porywacze. Drugoligowy dreszczowiec, który interesujący jest jednak ze względu na imponującą obsadę. Ja sam sięgnąłem po niego zważywszy na udział Kinskiego (w swojej autobiografii przyznaje, że wybierając ten projekt odrzucił jednocześnie propozycję wystąpienia w "Poszukiwaczach zaginionej arki"), dla którego warto obejrzeć największy nawet szmelc. Oprócz niego na ekranie mamy również Olivera Reeda (ciekawe jak im się współpraca na planie układała, bo o tym akurat Kinski nie wspomina), Sarah Miles, Susan George i Michaela Gougha. Sam film nie jest aż tak zły, jak można by wnioskować z niektórych opinii. Scenariusz posiada wprawdzie sporo słabych punktów, ale napięcie jest budowane całkiem sprawnie - osobiście w trakcie seansu nie czułem jakiegoś zażenowania, a brałem pod uwagę i taki obrót spraw. Z ciekawostek: pierwotnie obraz miał reżyserować Tobe Hooper, ale z powodu konfliktu z producentem został szybko zastąpiony przez Haggarda.