Całość wydała mi się przerostem formy nad treścią. Film chyba chciał udać ambitne kino sensacyjne co moim zdaniem się nie za bardzo udało.
Było wszystko (intryga, muzułmanie i chrześcijanie, strzelaniny, mordobicie, wybuchy, polityka, plenery) i nic.
Lutz jako Travers strasznie drewniany. Rourke też jakoś nie błysnął. Popranie zagrała za to Azjatycka część obsady.
Ogólnie ładnie opakowana wydmuszka.
5/10.
Azjatycka część na plus zdecydowanie. No i ogromnym plusem było w końcu przedstawienie Amerykanów jaki tych którzy "dużo mówią i w ogóle nie słuchają". Pokazana historia Indonezji, oczywiście wyrywkowo stoi tutaj znowu w kontrze do USA jako kraju tak naprawdę bez historii. Jak dla mnie film na plus