Po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na temat tego filmu,mialem nadzieje na cos naprawde dobrego.
Film jest slaby, gra aktorska i scenariusz ponizej oczekiwan:
Zeby nie bylo,ze sie doczepilem do gry aktorskiej jak i scenariusza:
MALY SPOILER!
- Jezdziec bez glowy zabija chlopaka Katharin,a co ona robi?Nnawiazuje romans z glownym bohaterem tak jakby sie nic nie stalo.
Ogladajac ten film zastanawialem sie czynapewno ogladam horror a nie mieszanke komedii z s-fiction.
Zostalo dodanych do filmu duzo niepotrzebnych scen np: po co bylo pokazywane dziecinstwo glownego bohatera?Nic to do filmu nie wnioslo.
KONIEC SPOILERA!
Jednym slowem odradzam ten film,jezeli ktos go nie ogladal bo naprawde nie ma sensu tracic 1,5h z zycia.
Moja ocena to az 3.
P.S: Kiedys na tvn puszczany byl serial w godiznach popoludniowych "Czy boisz sie ciemnosci?"Jezeli lubisz filmy tego pokroju to byc moze Jezdziec bez glowy Ci sie spodoba w mojej ocenie film jest slaby.
Film nie miał być "pełnokrwistym" horrorem, ale lekkim, niezobowiązującym filmem grozy, więc jeśli oczekiwałeś tego pierwszego, rozumiem, że mogłeś się zawieść. Nie zgadzam się jednak z tym, że retrospekcje z dzieciństwa Ichaboda były niepotrzebne- wyjaśniają nam, czemu Crane na początku śledztwa w Sleepy Hollow nie dopuszczał do swojej świadomości istnienia rzeczy niezwykłych, których nie da się wytłumaczyć w racjonalny sposób.
Przecież Katrina mówi, że już osuszyła łzy czy coś takiego. Zresztą kto by chciał takiego mięśniaka jak wokół kręci się taki uroczo naukowy Ichabod? :P
Kathy,ale co Ty mi tutaj podajesz tytuly moich filmow?Co Twoim zdaniem wyjasna,to ze podobobaly mi sie te filmy?American Pie jest komedia i za taka ja uwazam.Pila miala byc nieprzewidywalna i taka byla.Jezdziec mialbyc filmem grozy a byl poprostu jednym wielkim niewypalem...
P.S: O gustach sie nie dyskutuje,kazdy ma swoje zdanie,wiec nawet nie wypomne Ci jakze inteligentego "Shreka".
Zadam ci jedno pytanie: widziałeś kiedyś jakikolwiek film Alfreda Hitchcocka? Może uważasz, że to nie ma nic wspólnego z tym co napisałeś, ale odpowiedz.
Nudny, głupawy, z cieniutką historyjką godną raczej filmów klasy B, kipiący sztucznością gry aktorskiej ( zapewne wymuszona przez reżysera maniera ) i fatalnymi, studyjnymi plenerami przez co ma się wrażenie, ze wszystko rozgrywa się na terenie nie wiekszym jak boisko do piłki noznej. Duszne to wszystko i bez polotu.
Właśnie pokazanie scen z dzieciństwa głównego bohatera pokazują dlaczego ma taki światopogląd. Było to powiedziane w filmie.
Ustosunkuję się do wypowiedzi i postaram się przedstawić to, co dla mnie jest wyjaśnieniem pojawiających się w tym temacie zastrzeżeń.
Najbardziej widocznym błędem w odbiorze jest ocenianie tego filmu w kategorii horror, na dodatek horror współczesny, oczekiwanie od niego realizmu i konwencjonalnych postaw, przystawianie do pewnych schematów. Taka postawa i podstawianie "Sleepy Hollow" do tego typu schematów bardzo ogranicza i nie pozwala na dostrzeżenie piękna tego filmu.
Jeśli chodzi o formę, scenografia i wykorzystane efekty już wskazują, na starsze kino, gdzie nastrój, kompozycja i oddziaływanie na wyobraźnię, emocje, było ważniejsze od efektów specjalnych, tematyka jest oddaniem chołdu przed romerowskiej szkole horroru, pokazuje, że jest możliwe jest wykorzystanie takiej tematyki, zachowując logikę, klimat, napięcie, że ma ona swój własny urok... Który nie każdy musi lubić. Jednak budowanie nastroju grozy, napięcia, w połączeniu z konstrukcją psychiczną bohaterów, poznaniem ich sposobów myślenia, namiętności, pragnień i lęków, możliwość zrozumienia postaci, wczucia się w ich sytuacja i interesujący rozwój wypadków przy świetnej scenografii i odpowiednim tle muzycznym, elementy zaskoczenia, odpowiednie pole na myślenie, przeżywanie, przy wartkiej akcji, to pokazuje największe zalety pewnego rodzaju horroru, który z założenia nie ma być realistyczny. Wyraźny jest też wątek kryminalny, który już sugeruje, że historia nie ma pozostań tajemniczą i niewyjaśnioną, a właśnie jest w ciekawy sposób interpretowana i tłumaczona, samo śledztwo i niejednoznaczność sytuacji, motywów są świetne. Motyw ptaka w klatce i jego przenośne zdarzenie, że czasem to, co widzimy, może być efektem sprytnego złudzenia i zestawienie elementów innych, niż nam się wydaje, które osobno rozpatrywane ukazują swą prawdziwą naturę, a pozory mogą mylić... fajne przesłanie. A sugestia, że to komedia... To film Burtona, nie zabrakło typowej dla niego groteski, lecz w tym przypadku elementy komiczne były świetnie wprowadzone, nie obrażały bohaterów, nie były nachalne, ale naprawdę śmieszne, a co ciekawe, komizm nie psuł nastroju filmu i to jest moim zdaniem wielki plus tego dzieła. No i pojawiła się subtelna ironia i wyśmianie kina typowo amerykańskiego, choć to tylko epizody i nie każdy widzi przesłanki... Ogólnie dzieło balansuje na granicy różnych gatunków i ponad nimi, gdzie jest miejsce na świat burtonowskich przemyśleń, jego cynizmu, a także jego fascynacje, zachwyty, wyobraźnię... W to trzeba się wczuć i wyzbyć się oczekiwań, żeby móc się w pełni cieszyć efektem końcowym...
Co do gry aktorskiej, była na wysokim poziomie, jej teatralność była zamierzona i odpowiednio wpleciona, ale emocje świetnie przedstawione.
Odnośnie uczuć bohaterki, jej zachowanie było tłumaczone przez uczucie do Ichaboda, które od początku było silniejsze od tego, do "narzeczonego" (typowy związek w małym miasteczku, gdzie wszyscy są spokrewnieni, jak sama bohaterka mówiła, wiadomo, że małżeństwa są często z rozsądku, mało jest tam możliwości swobodnego wyboru partnera). Jej charakter też uzasadniał postawę, pytanie "jestem podła?" daje do myślenia. Również myślę, że nie była, była bardziej szczera, niż dopuszczają konwenanse, ale też oddana i silna, w kobiecy sposób.
Sceny z dzieciństwa bohatera, poza tym, ze bardzo ładne i budujące klimat, przybliżają nam postać inspektora, jego naturę, sposób patrzenia, rozumowania, emocjonalność - a na to było dużo miejsca w filmie, co osobiście bardzo lubię. Wiele psychologicznie ciekawych osobowości, relacji, rozwoju... Zarazem duża emocjonalność, która działa pobudzająco na typ wrażliwców, uczuciowość, która dla nich może być wspaniała, a dla innych może być wadą...
Na koniec odniosę się do tytułu wątku: tak to już z oczekiwaniami bywa, że rzadko się w nie trafia, a oczekując od Burtona, że jego film będzie zamykał się w jakiś ramach i był typowym przykładem jakiegoś gatunku, z góry skazuje na niepowodzenie. Nie każdy musi to rozumieć, czuć i nie każdemu musi się to spodobać. Tym, którzy nie lubią groteski, nie polecę jego kina, ale nigdy nie powiedziałabym, że "Jeździec bez głowy" jest nieciekawy, niegodny uwagi.
Pozdr.
To że tobie się nie podoba to nie znaczy że innym ma też się nie podobać nie chce cię urazić ale kwestia gustu nie podlega dyskucji zapamiętaj to sobie na zawsze
zgadzam sie po czesci z autorem tematu...
anajbardziej to mnie zdenerwowalagra aktorska...
nie mowcie prosze ze jest na wysokim poziomie, nie macie oczow???