trzy wielkie momenty windujące karierę eddiego w rejony stratosfery szybkim gestem odfajkowane w pierwszej półgodzince:
pierwszy - scena w barze z 48 Godzin w dziewiętnastej minucie,
drugi - scena z lodami z Delirious w dwudziestej szóstej minucie,
trzeci - wybuch śmiechu na widok pary gejów z Gliniarza w trzydziestej trzeciej minucie.
jeszcze multiplikacje z Grubego i Chudszego gdzieś po drodze, a potem już tylko modlitwa i spokój ducha - rzecz jasna w pełnej powadze, pokorne siedzenie, wielkie mędrkowanie.
gdzieś tam po drodze umiera człowiek dawniej znany jako prince, potem umiera whitney, potem umiera michael, a eddie odlicza dni do święceń..
straight edge eddie, komik na czysto, zero drażków, zero alko, dzieci, żona, wielka willa, pomoc domowa, jedna, druga, trzecia, czwarta, która mówi - czuć miłość, dziś nikt nie zachoruje, piąta, która mówi - skup się na dzieciach, a nie popełnisz błędu, i tak do pomdłości, na duszpasterskiej poprawności, z wdziękiem amisza, spokojem niewzruszonego i rubryczkowym charakterem postawy gościa niedzielnego.
to kiedy to podniesienie do stanu kapłańskiego?