Muszę przyznać że film ten jest powrotem Jima do starych sprawdzonych zasad, które widzieliśmy w filmach Kłamca, kłamca czy Bruce Wszechmogący. Jak zwykle jego bohater jest z początku zwykłym facetem, który jest zawsze na NIE:) po wykładzie i kontakcie z jakimś tajemniczym gościem (coś jak Nowak z ręce które leczą:)) nasz bohater staje się zupełnym przeciwieństwem siebie samego i postanawia od tej pory być tylko i wyłącznie na TAK! Cóż za fascynująca fabuła!:) Jest to tylko temat wyjściowy do kolejnych głupich wygłupów Jimiego gumowej twarzy. To by było na tyle, dalsza częśc filmu mogli nazwać "The Best of Jim Carrey" jest to zlepek scen zabawnych lub nieco mniej, tych trugich niestety jest znacznie więcej. Nasz bohater robi poprostu wszystko to, czego nie robił gdy był na nie a jest to min: Nauka gry na gitarze, kurs pilotażu, czy nauka Koreańskiego. Czyli nudy. W tym filmie jest totalny bałagan, w fabule po drodze pojawia się mdły wątek miłosny i to na tyle.
Nie to że nie lubie Jimiego ale film jest zwyczajnie nudny. Chociaż jest pare perełek które pozostaną w mojej pamięci jak mucha w oku czy guma do żucia, którą Jim wyssał z ust jednej laski.
podsumowując uważam że film pomimo iż nie jest zbytnio udany, to jednak jest lepiej niż ostatnie dokonania Jimiego. Jest mu bliżej do Bruca niż Dick i Jane a to już duży plus i teraz powinno0 być tylko lepiej.