PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=655829}
5,6 1 327
ocen
5,6 10 1 1327
Jimi Hendrix: Tak tworzy się geniusz
powrót do forum filmu Jimi Hendrix: Tak tworzy się geniusz

5/10 ; I stay aside

ocenił(a) film na 5

Ja bym widział w roli Jimi'ego samego Erica Gales'a, niemniej Andre Benjamin zasługuje na oklaski. Dopracował motorykę, mimikę, ekspresyjność i sposób mówienia JH na medal. Cała reszta mocno spłycona i bez polotu. Scena w klubie z Claptonem też mocno przerysowana.

(...)"Eric described what happened: “On October 1, we were booked to play at the Central London Polytechnic on Regent Street. I was hanging around backstage with Jack [Bruce], when Chas Chandler, the bass player with the Animals, appeared, accompanied by a young black American guy whom he introduced as Jimi Hendrix. He informed us that Jimi was a brilliant guitarist, and he wanted to sit in with us for a couple of numbers. I thought he looked cool and that he probably knew what he was doing. We got to talking about music, and he liked the same bluesmen I liked, so I was all for it. Jack was cool about it, too, though I seem to remember Ginger [Baker] was a little bit hostile.

“The song Jimi wanted to play was by Howlin’ Wolf, entitled ‘Killing Floor.’ I thought it was incredible that he would know how to play this, as it was a tough one to get right. Of course Jimi played it exactly like it ought to be played, and he totally blew me away. When jamming with another band for the first time, most musicians will try to hold back, but Jimi just went for it. He played the guitar with his teeth, behind his head, lying on the floor, doing the splits, the whole business. It was amazing, and it was musically great, too, not just pyrotechnics. Even though I had already seen Buddy Guy and knew a lot of black players could do this kind of stuff, it’s still pretty amazing when you’re standing right next to it. The audience was completely gobsmacked by what they saw and heard, too. They loved it, and I loved it, too, but I remember thinking that here was a force to be reckoned with. It scared me, because he was clearly going to be a huge star, and just as we were finding our own speed, here was the real thing.” “It must have been difficult for Eric to handle,” Jack Bruce later commented, “because people were writing Clapton was ‘God,’ and this unknown person comes along and burns.” (...)

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Dla mnie Adre3000 w tej roli to geniusz na miarę roli Jamiego Foxxa jako Ray Charles, niestety kolejny dobry film nie zyskał w oczach amerykańskich krytyków i aż cud, że "Grand Budapest Hotel" dostał Oscara. Co do sceny z Claptonem, to idealnie oddaje zapatrywanie się w niego jak w bożka jakiegoś przez naćpaną białą młodzież dla której, jak napis głoszący na murze "ERIC CLAPTON IS GOD", był bogiem gitary. Przyjechało paru amerykanów z Buddy Guyem i Jimmy Hendrixem na czele, wtedy ten wielki wirtuoz zmalał. Dlatego nie widzę tu żadnych przerysowań, obraz ten jest jedynie zapisem biograficznym z okresu kiedy zostawał dostrzeżony jako muzyk.

ocenił(a) film na 5
RafStefSzul1981

Chodziło mi o samo przerysowanie pierwszej konfrontacji Erica i Jimi'ego. Wystarczy odnieść się do zamieszczonego przez ze mnie fragmentu wspomnień Claptona. W filmie pokazano go jak sfochowanego sztubaka, który nerwowo pali papierosy w obliczu strącenia z piedestału. Nie do końca tak było, tym bardziej, że nikt nie grał w tamtych czasie tak mocno jak powertrio The Cream. Sam Clapton, jak sam wspominał, większy zgryz z weryfikacją własnych umiejętności miał wiele lat później przed wspólnym występem z SRV :)

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Kolego proponuje poszukać sobie gdzieś w sieci filmu dokumentalnego pt. "Super Show of the 60-tees", gdzie widać jego jam sassion z Junior Wellsem i Buddy Guyem, gra w skupieniu z zamkniętymi oczami, kiedy Guy na luzie jedną ręką wyciąga każdy akord, chwyt i nutę bawiąc się tym oraz popijając piwko. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
RafStefSzul1981

I czego to ma niby dowieść? Buddy Guy to żywa legenda, ale do wybitnych gitarzystów bym go nie zaliczył - oczywiście rzecz gustu. Żeby było jasne, ortodoksyjnym wyznawcą Claptona nigdy nie byłem i tym bardziej nie jestem obecnie, kiedy mocno stracił na "słuchu". Poruszając się w stylistyce blues-rocka i okolicach, uważam że takie tuzy jak Jeff Beck, Scott Henderson, Doyle Bramhall II, Derek Trucks, Philip Sayce, Jimi Herring czy wspominani wyżej Eric Gales i SRV, to zawodnicy o znacznie lepszym feelingu i technice, ale to tylko moje skromne zdanie. Muzyka to nie wyścigi i nie ma kryterium plasującego na "pudle". Pozdrawiam

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Zapomniałeś wymienić dwóch prawdziwych wirtuozów gitary, mianowicie Petera Greena oraz Duanea Allmana, to dowodzi że jednak jesteś oportunistą rockowym, ewentualnie bluesowo-rockowym, który o bluesie ma ograniczone pojęcie. Nawet jako nie fan bluesa i bluesa elektrycznego rodem z Chicago, doceniłbym kunszt muzyczny, jeżeli chodzi o grę na gitarze Buddy Guya.

ocenił(a) film na 5
RafStefSzul1981

To nie jest kwestia niepamięci czy przerzucania się wykonawcami. Mógłbym wrzucić opasłą listę nazwisk, które bardzo cenię, i wśród których są również Ci wymienieni przez Ciebie. Takie jest po prostu moje zdanie i lubię przy nim obstawać a oportunizm jest raczej chybionym przytykiem. Jak będziemy rozkminiać czy Guthrie Govan zagra tak jak Allan Holdsworth i vice versa, to utkniemy w martwym punkcie.

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Prawda jest taka, że po śmierci Allmana wielu próbowało grać jak on, wielu zacnych gitarzystów i żadnemu nie wyszło. Prawda jest taka, że tylko pasją, szybkością i zwierzęcością grania bluesa Buddy Guyowi dorównywał Peter Green, patrz album "Fleetwood Mack - Jam in Chicago" i to nie jest Twoje czy moje widzi mi się, ale znajomość jedynie tematu kolego.

ocenił(a) film na 6
RafStefSzul1981

P.S ba mało tego, po śmierci Duane Allmana, wielu próbowało grać nawet na jego gitarze i efekt tego był opłakany.

ocenił(a) film na 5
RafStefSzul1981

Zatem skoro nie o subiektywną ocenę tu chodzi a samą znajomość tematu, to musi ona opierać się na wypracowanych i jedynie słusznych osądach wybitnych fachowców. Ja jednak lubię obstawać przy swoim spojrzeniu na zagadnienie, nawet jeśli miałbym tkwić w niewiedzy, bo nikt nie zabroni mi mieć własnego zdania. Zewnątrz-sterowność przemawia do mnie równie miarodajnie, co ranking 100 najlepszych gitarzystów wg znawców z The Rolling Stone.

ocenił(a) film na 6
Bemol72

The Rolling Stone to magazyn głównie rockowych, ewentualnie blues-rockowych redaktorów, którzy jeżeli sami nie grają na gitarze to raczej bluesa nie słuchają. Wg. nich najlepszym bluesmenem co najwyżej mogą być Gary Moore i Jeff Back, szkoda czasu na takie spory. Lubię posłuchać sobie czasem psychodelicznych jazz-rockowo-soulowych dźwięków Zappy, ale dla mnie każdy jeden gitarzysta bluesowy z Chicago, bije na głowę każdego gitarzystę z rockowym pazurem.

ocenił(a) film na 5
RafStefSzul1981

Jasna sprawa i pełen szacun dla chicagowskich roots. Cała korzenna, elektryczna Delta to pionierzy i niedoścignieni -role models- dla współczesnych przedstawicieli bluesa różnych odcieni (choćby ostatnia tribute płyta Kenny Wayne Shepherd'a "Goin' home"). Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Mnie jakoś nigdy nie paraliżowały main streamowe nazwiska jak przytoczony śp. Gary Moore, na dźwięk którego od razu miałem w myślach stopniować przymiotnik -dobry- z naciskiem na przylepienie łatki -najlepszy-. Jeff Beck i Zappa to dwa zupełnie inne światy i temat do oddzielnej dyskusji. Mnie rusza charyzma, własny wypracowany styl i feeling. Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie taki młody gracz jak Taylor Scott niż generyczny Bonamassa, który shreduje pentatoniki jak nakoksowany. Można jeszcze szybciej, ale siła spokoju Robbena Forda czy ubogość dźwięków Becka właśnie bardziej mi leżą w ogólnej ocenie. A propos Taylora Scotta https://www.youtube.com/watch?v=q5B5790oIjE

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Robben Ford jest dobrym gitarzystą bo poza bluesem grywa jazz, młodzi i gniewni mnie nie interesują, bo muzyka to nie zawody. W dzisiejszych czasach kiedy dominuje wszędzie plastikowa muza, dobrze mieć nawet na filmowym forum, kompana do rozmowy. Pozdrawiam i miłego seansu, jaki by nie był.

ocenił(a) film na 5
RafStefSzul1981

Jesteśmy gatunkiem na wymarciu w obliczu zalewającej masy plastikowych -umcyków-. Nie wiem jak Ty, ale ja się z tym czuję lepiej niż świetnie. Zdrów :)

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Ja też czuje się dobrze, czuwaj.

ocenił(a) film na 6
Bemol72

Robben Ford to dobry gitarzysta bo poza bluesem i rockiem, eksperymentuje też z jazzem. Młodzi i gniewni mnie nie interesują, bo gra na gitarze to nie są zawody. Miło mi porozmawiać na forum filmowym z kimś w temacie, tym bardziej w dobie plastikowej muzy. Pozdrawiam i miłego seansu, jaki by on nie był.

ocenił(a) film na 6
RafStefSzul1981

P.S coś dzieje mi się na profilu z powiadomieniami i otrzymuje co chwilę tę samą wiadomość. Temu dwa razy odpowiedziałem w podobny sposób pod tym postem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones