John Rambo, postać kultowa. Swego czasu uwielbiana przez rzesze ludu. Wojownik, bohater, typ superbohatera? Rambo, twardziel jakich mało, człowiek legenda. Jak dotąd miałem okazję wychować się na trzech częściach przygód Rambo. Wszystkie mi się bardzo podobały, jeszcze pamiętam jak nagrywałem sobie z polsatu wszystkie części. Dlatego jak usłyszałem, że Stallone chce nakręcić kolejną część ucieszyłem się jak dzieciak i przywołam stare wspomnienia. Trzeba przyznać, że nowy Rambo zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie a ja czułem się jakbym powrócił do lat dzieciństwa z tym że dawka brutalności jest tutaj znacznie znacznie większa. I od tego zacznę. Krew, flaki, gore - to wszystko uświadczymy w filmie. Jest to pokazane bez obwijania w bałewnę, jak dla mnie jest to plus. Sytuacja w Birmie została bardzo dobrze odzwierciedlona (wiem co nieco bo czytałem o tej wojnie). Całe okrucieństwo zaserwowane jest tu tak jak wspomniałem bez żadnej ogłady i bardzo dobrze. Co to odtwórcy głównej roli. Ach czymże byłby Rambo bez Stallone? Ten sześćdziesięciokilkuletni zasłużony aktor pokazał, że pomimo takiego wieku można jeszcze pokazać klasę. Rambo biega i dzielnie walczy z wrogiem choć trzeba przyznać, że znacznie mniej jest scen akcji pokazujących Johna w AKCJI jak to było w poprzednich częściach. No ale nie oczekujmy zbyt wiele. Sylwester Stallone udowodnił, że można być sprawnym fizycznie, silnym aktorem w starszym wieku. Zdjęcia bardzo ładne, motym muzyczny RAMBO zachowany a to wielki plusik za to. Obraz nie pozostawia obojętnym, skłania poniekąd do refleksji nad życiem, tak przynajmniej było w moim przypadku. Poza czystym, mocnym kinem rozrywkowym znajdziemy tutaj wiele ciekawych aluzji do współczesnego świata, zachowana ludzi i życia.
GORACO POLECAM ! RAMBO POWROCIL W WIELKIM STYLU !!!!!!