Jak mistrzowsko skaleczyć kino i zirytować widza. Nie jest to sztuka łatwa. Spełnić trzeba wiele wymagań. Potrafią dokonać tego twórcy powyższego filmu.
Film dedykowany dla nastolatków myślących kategoriami gier FPP i amerykańskiego tandetnego kina akcji. Tani blichtr, który ktoś w przypływie czarnego humoru zakwalifikował jako dramat (dlaczego nie dramat wojenny - trudno zgadnąć). Połączenie amerykańskiego Rambo i Beverly Hills 90210.
Grupa nastolatków udaje się na wycieczkę w dziką dzicz, by po powrocie w rodzinne i bardziej cywilizowane strony zdać sobie sprawę, że doszło do wybuchu wojny, a ich kraj znajduje się pod okupacją. Informacja o wybuchu wojny jest nader „intensywna”, gdyż wypływa wprost ze strony jednego z sąsiadów - okupanci odstrzeliwują mu głowę. Jak wzorowym bohaterom o psychice idiotów przystało zaczynają biegać nieskładnie po mieście robiąc zamieszanie, w trakcie którego tratują regularną armię wroga, by ostatecznie wrócić do swojego domku pod miastem i usiąść wygodnie na sofie w salonie, gdzie niebawem podana zostanie gorąca herbata z ciasteczkami. Dynamika akcji przypomina codzienną akcję z wydziału geriatrii - wiadomo, ktoś umrze, to znowu ktoś umarł. Psychologia bohaterów - więcej emocji oglądałem podczas kupowania paczki prezerwatyw przez nastolatka. Gdyby ktoś w podobnej sytuacji przedstawił rozterkę moralną jak jeden z bohaterów poszedłbym skapitulować. Rozpacz, furia, przerażenie, chęć zemsty. Choć jedna ludzka reakcja emocjonalna mogłaby przekonać mnie do filmu. Najprościej ujmując - bohaterzy zachowywali się jak idioci pozbawieni ludzkich odruchów i reakcji. Realia bitewne - wróg przypominała armię amatorek utleniania włosów wyszkoloną przez reprezentację Paintballa I Roku seminarium duchownego.
Słowem - poświęciłem moją chwilę abyś nie zmarnował swojej.
Mnie film się w miarę podobał - dałem 6/10. Chyba głównie ze względu na tematykę (niepoprawnie daję się wciągnąć wszelkim typom "invasion literature"). Niemniej jednak nie mogę się nie zgodzić praktycznie z każdym zdaniem Twojej opinii. Właściwie jedynym powodem dodawania mojego głosu w tej dyskusji jest zaznaczenie, że fanom survivalowego posmaku ta produkcja, mimo oczywistych niedociągnięć, może się podobać - trzeba tylko odpowiednio modulować przymknięcie oczu. W momencie, gdy mój mózg zakotwiczył na skojarzeniu z "RSR" Clancy'ego (wiem, baaaaardzo naciąganym), byłem kupiony.
Słowem innym - może niekoniecznie "marnowanie" jest właściwym wyrażeniem - proponuję "świadome ryzyko".
Chciałeś do przodu, a tu wsteczny.
Obawiam się, że pięknie zilustrowałeś myśl kolegi wyżej.
I może nie powinienem, ale nie mogę się powstrzymać - to Ty się pchaj i nie zaczynaj myśleć, bo od tego głowa boli.
Pozdrawiam serdecznie ;)
a ty kim jesteś żeby mi odpisywać? niegrzecznie jest się wcinać niczym, stringi w tyłek! przemyśl to wirtualny wojowniku heh
Fora publiczne mają to do siebie - w odróżnieniu od wiadomości prywatnych - że każdy może dyskutować z każdym. Jeśli jednak chciałeś dyskutować tylko ze złym wilkiem, to może faktycznie nie moja bajka - przepraszam i idę pobawić się z kopciuszkiem.
Cyt. " Połączenie amerykańskiego Rambo i Beverly Hills 90210". Trafne spostrzeżenie:) na plus: efekty, pościgi, widoczki. Na minus: reszta...Ale w pary się jednak połączyli...
chyba koles filmu nie widziales -nikogo nie tratuja staraj sie przezyc ,raczej nie wojownicy a malenki ruch oporu ,ktoremu udalo sie przezyc ...
Chodziło pewnie o fragment ze śmieciarką. Film bardzo zabawny i przyjemnie się ogląda. Szczególnie ubawiły mnie eksplozje benzyny. A że dzieciaki nie jęczą, tylko rozparcelowują dywizję świetnie wyposażonych (gorzej z wyszkoleniem) żołnierzy? Widać w Australii nastolatki są twarde:)
Metr mułu i nic więcej.Osobiście lubię alternatywne historie,ale ten film to przegięcie.Rozpierducha regularnej armii śmieciarką,:))laska z lokalnego koła różańcowego robi z nich sito,strzał kałachem z biodra nawet jej lufa nie drgnęła:))).Więcej tu takich perełek,a o grze aktorskiej szkoda gadać.
Najbardziej mi żal tych ,którym ten film się podobał:)