Nie obrarzaj jakiegokolwiek filmu z wojną w tle do najgorszej chały ostatniego dziesięciolecia:P. Jakby to było Pearl Harbor II, to w tym filmie o serce tej baby walczyli by Dupelli z np. kapitanem Whermachtu. Czyli aż takim dnem jak Pearl Harbor to to nie było.
Pearl Harbor to swietny film
Też był wątek miłosny ale nie był tak przecukrowany
Nudna bajka, w której nawet wątek miłosny nie jest ani ładny ani zaskakujący ani romantyczny ani żaden. Fajnie tylko się patrzyło na Penelope (która jednak miała nijaką rolę więc nawet nie wiem jak ocenić jej grę) (a niestety na widoki zabardzo nie można się napatrzeć bo czasem przeleciało trochę wody, krzaków i pagórków-nic szczególnego) i czasem można było się zaśmiać z Włochów i i ch żarcików.
Pearl Harbor jednak było troszkę lepsze, przynajmniej wątek miłosny był "jakiś" (ale nie powiedziałabym że piękny)
Powiedzmy inaczej - "Pearl Harbor" byłby świetnym filmem. Znośne ukazywane warunki życia w bazie przed 7 XII, jako tako znośnie pokazane przygotowania obu stron (ale do "Tora, Tora, Tora" się nie umywa), przyzwoicie pokazane zarówno atak z 7 XII jak i Rajd Dolittla na Tokio. Ale...
1. Cukierkowy aż do zarzygania wątek miłosny z serii "kocham gościa, ale puszczam się z jego kumplem, a potem znowu jesteśmy ok) przez pół filmu. Jak oglądam film wojenny to oczekuję takiego a nie romansidła.
2. Kretyńska walka myśliwska obu kolesi nad lotniskiem na poziomie Star Wars (nie urągam tu SW) gdzie piloci Zer dają się wmanewrować jak skończeni debile w samobójczy manewr w którym naraz rozpieprza się z 8 samolotów.
Zwłaszca pierwszy potem dużo zniszczył w odbirze PH, które bez tego byłoby naprawdę śietnym kinem wojennym.
Kapitan Dupelli aż tak nie razi bo to nie jest film batalistyczny. jednak inna sprawa że w mało którym filmie jak tutaj oddano tak perfekcyjnie tło wyspy na zadupiu wojny, zarówno okupacja włoska jak i krwawy konflikt z Niemcami rozbrajającymi makaroniarzy w 1943 roku. Nie było się w warstwie wizualnej i historycznej absolutnie czego czępnąc. Ten gilm to melodramat i nie raził tak jak spieprzenie niby batalistycznego filmu jakim jest PH. Tyle.
ja bym chciał żeby Dupelli walczył o względy pięknej Greczynki z samym Reichsführerem SS - to byłby melodramat absolutny
Mówisz o sobie? Ok. Zgadzam się.
A teraz na serio. Nie wyrażaj się tak o tak dobrym filmie, bo bym ci łeb urwała jak bym cię tak na ulicy spotkała.
Pozdrawiam
Ps. Film był świetny
Nie obrażaj tak dobrego filmu! W takim razie mogłabym cię nazywać Dupewsowczyk?
Możesz wyrażać swoje zdanie, ale nie obrażać innych!
Dobry to jest dla Ciebie. Naucz się wyrażać opinię. Pisz "według mnie" lub "moim zdaniem". No chyba, że lubisz narzucać swoje zdanie. Filmów tego typu o miłości na wojnie można wymieniać długo i namiętnie.
czy ta historia ma cokolwiek wspólnego z prawdziwą historią i faktami, bo raczej się mija ostro.
A mi tam się podobały obydwa filmy, chociaż momentami irytowała mnie kiczowata fabuła i wołająca o pomstę do nieba gra aktorska niektórych osób. Ale generalnie porównanie tych dwóch filmów jest trochę krzywdzące, bo w "Pearl Harbor" były świetne sceny batalistyczne i strasznie spieprzona fabuła (ten murzyn z zatopionego okrętu czy upośledzony trójkąt), gdy tymczasem "Kapitan Corelli" mi przypadł do gustu z wyrafinowanym i delikatnym - to dobre słowo - wątkiem miłosnym. Poza tym Grecja jest piękna.