Film oglądałem z rosnącym niepokojem. W pewnym momencie seansu naszły mnie obawy, że film skończy się tak, jak to sobie wyobraziłem - wszystkie znaki na oceanie indyjskim oraz niebie na to wskazywały... A wyobraziłem sobie zakończenie jeszcze długo przed tym, zanim film wszedł do polskich kin. Do szybkiego podsumowania wystarczyła mi zapowiedź oraz plakat. Już wtedy wszystko mogło stać się jasne. I stało się.
Sprawa nie dotyczy zakończenia filmu jako rolki zmontowanej kliszy zawierającej serię ujęć, ale przesłania jakie za sobą niesie. Obraz wręcz wykrzykuje do widza: "Nie zadzieraj z megakorporacjami, ponieważ pieniądze, które posiadamy, a są to wszystkie pieniądze świata, mogą zdziałać rzeczy, o których ci się nie śniło. Możemy spowodować, że amerykańskie siły zbrojne staną jak jeden mąż w obronie naszych interesów. Nawet jeżeli jesteś biednym, pożałowania godnym, nieudolnym piratem, który zapewne lepiej sprawdza się jako rybak. Nakłady są dla nas niczym. My robimy to dla przykładu, ku przestrodze. Nazwij to jak chcesz, dla nas to forma marketingu".
Dramatyczny obraz!
Długo można by rozprawiać na temat sytuacji w Afryce, jednak rzeczą bezsprzeczną jest to, iż trzeci świat to miejsce, które musi istnieć na mapie obecnego świata. To właśnie takie miejsca są kopalnią pieniędzy dla megakorporacji, czy też innych tworów działających na podobnych zasadach. Nikt, kto czerpie zyski z takiej sytuacji nie jest zainteresowany jej zmianą. Polepszeniem warunków bytowania ludzi zamieszkujących tamte ziemie, inwestycją w edukację, stworzeniem warunków, które pozwoliłyby na podniesienie standardu życia - to z pewnością nie przyniesie pieniędzy - a "przecież pieniądz to sprawa priorytetowa, to właśnie on powoduje, że świat się kręci."
Film odebrałem jak reklamę, nieco bardziej wyszukaną, sprytnie zawoalowaną, obsadzoną skromnie, bo wyłącznie jednoosobowo, tak więc pewnie i nie za drogą (wątek ekonomiczny trwa dalej!).
Fatalny film, w którym bieda zostaje zmiażdżona nienaturalnie wyolbrzymionym nakładem sił, niewspółmiernym do zagrożenia. Biedni rybacy, których zdolności pirackie są mierne, zostają zgnieceni przez maszynę współczesnej zagłady, uśmiechającej się szeregiem błyszczących, chciwych zębów. A w tym wszystkim skłębiony kapitan Rich Phillips, którego zarówno przekonania (zapoznałem się z jednym z jego wywiadów), jak i postawa jako obywatela świata jest wielce dyskusyjna. Z pewnością nie jest on przykładem człowieka rozumnego.
Na zakończenie dodam:
Największą przegraną ludzkości będzie moment, w którym film otrzyma statuetkę. A może będzie to po prostu kolejny krok promocji pewnego porządku, w którym dehumanizacja świata to pochwała i przykładne działanie?
Słowo na marginesie:
Bardzo jestem ciekawy, co spodobało się w filmie widzom, którzy enigmatycznie rozpływają się w pochwałach na temat tego obrazu dając mu bardzo wysokie noty. Wręcz nienaturalnie wysokie!
Proszę, wypowiedzcie się szerzej.
Nie mam w zwyczaju wychodzić z kina w czasie trwania seansu. Nie byłem jeszcze nigdy na filmie, który by mnie znudził.
"Goryle we mgle" polecam. I pewnie jeszcze w przyszłości będę miał przyjemność obejrzeć ten film. Podobnie jak każdy inny, który mi się podoba.
Powiem tak:
1. Film jak film, bardzo dobry thriller trzymający w napięciu do samego końca, świetna rola Hanksa.
2. To co mówisz o przekazie - dla korporacji oczywiście liczy się tylko zysk, człowiek jako taki nie ma znaczenia i to nie korporacje gniotą piratów, tylko USA. Dlaczego ? Bo jest to kraj który nie idzie na jakiekolwiek ustępstwa jeśli chodzi o bezpieczeństwo ich obywateli. Każda próba zagrożenia Amerykanom poza ich ojczyzną jest uznawany jako akt wrogości wobec całego kraju, a każde ustępstwo to jak przyznanie sie do słabości. Dlatego na 4 rybaków z kałachami wysyłają marynarkę wojenną i oddział SEALs. Bo nie mogą sobie pozwolić by tych 4 rybaków poczuło że może sie równać z ich krajem. Z punktu widzenia obywatela tego kraju - wolałbym takie państwo niż Polskę która nie znaczy kompletnie nic na arenie międzynarodowej.
3. Sprawa piratów - Ok, członkowie załogi rozwalili chłopakowi nogę, drugiemu rękę. Jednak jeśli ktoś wchodzi do Twojego domu z bronią, grozi Ci i chce pieniędzy to nie zastanawiasz się czy robi to ponieważ jest biednym nastolatkiem który wkręcił się w to bo nie ma innej możliwości życiowej - chcesz zrobić mu krzywdę a jeśli nie możesz to chcesz żeby zatrzymała go Policja, a jeśli Policja stoi przed Twoim domem z bronią a on nadal jest na tyle głupi by celować w Ciebie z broni, chcesz żeby to sie skończyło i żeby go zastrzelili. Nie dbasz o to że właśnie potężna machina i system gniecie człowieka który robi coś czego nie powinien. Nie rozważasz tego czy napadł bo jest biedny, szalony, ma chorą matkę, kota czy cokolwiek. Znów wracam do punktu pierwszego - chcesz by Państwo/Korporacja które reprezentujesz chroniło Twojego zdrowia i życia za wszelką cenę.
Oczywiście piractwo i generalna bieda Afryki to problem szerszy i głębszy niż ocean po którym pływają statki we wszystkich filmach Hollywood, oczywistym jest że biedna i eksploatowana do granic za bezcen Afryka jest na tyle opłacalna dla korporacji i mocarstw że takie sytuacje jakie mają miejsce w tym filmie to minimalna cena w zamian za incydenty jak ten przedstawiony w tym filmie.
Co do prawdy Philipsa vs. Muse. Każdy kij ma dwa końce a prawda pewnie leży pośrodku. Na potrzeby filmu Philips jest człowiekiem z kruszców szlachetnych a Muse zagubionym bad boyem.
fatalny na pewno nie, myslę ze przywoity, ale cala historia jest co najmniej niewiarygodna i absurdalna , choc na faktach. Duzo to o wielbieniu Ameryki, jedynie Hanks gra prawdziwego człowieka, czyli na plus.
Ciekawa jest twoja wypowiedź.
Nie mniej jestem świeżo po oglądaniu filmu i przybiłam 9 gwiazdek.
Bo lubię jak film coś we mnie porusza. Chociaż początek, pierwsze 30 minut, ledwo wytrzymałam.
A skoro wywołał taką dyskusję, to tym bardziej.
Tematycznie jest zgrabny. Jeszcze nic nie widziałam o somalijskich piratach.
Ja tak tego nie odebrałam. Wg mnie w filmie pokazano ze nie wszystko jest czarno białe, że piraci somalijscy to bezwzględne potwory które napadają bogom ducha winne statki korporacyjne. W filmie pokazali że nic się nie dzieje bez przyczyny,że biali dalej będą łupić Afrykę aż miło i happy endu nie będzie bo ludzie są jacy są
Trochę racji masz,ale tylko w pewnym stopniu,po pierwsze ten film fatalnym nie można nazwać,takie były fakty(w większości zapewne)tak więc wydzwiek jest jaki jest i reżyser nie miał wpływu na to ale odośnie samego wykonania,realizacji jest bardzo dobrze(i tu właśnie zaczyna się obiektywizm).Następna rzecz to,że teraz rządzą mocarstwa,wielkie korporacje a my jedynie jesteśmy małym trybikiem w tej całej machinie to nic na to nie poradzimy ale to nie znaczy od razu,że to daje nam z góry mandat(przyzwolenie),że mozemy używać siły wykorzystując przy tym ducha winne jednostki(kapitan i załoga)....
Osobiście dałem 8. Dlaczego mi się film podobał? Ze względu na świetnie zagranego kapitana przez Toma Hanksa. Zagrał znacznie lepszego człowieka, niż był nim w rzeczywistości prawdziwy kapitan. Z pewnością nie odebrałem filmu jako przesłanie, że z Ameryką się nie fika. Może dlatego, że widziałem znacznie więcej produkcji w których takie przesłanie jest bardziej dobitne. Nie mnie oceniać pobudki piratów. Jest takie przysłowie. "Kto mieczem wojuje..." Swoją drogą problem piractwa nie jest taki prosty jak się wydaje. Dlaczego teraz nie słyszy się o uprowadzeniach statków? Ano dlatego, że Marynarki Wojenne różnych państw patrolują wody międzynarodowe i często wyłapują to towarzystwo zanim zdąży zaatakować jakąś jednostkę cywilną. Jak się takich delikwentów złapie, to trzeba ich odstawić na ląd, jak nikt nie wniesie oskarżenia, są wypuszczani na wolność, po czym można ich znów spotkać. Dużo zabawy, a skutek mierny. Jeszcze co do Rosjan. Oglądałem kiedyś program o somalijskich piratach i był przypadek, że właśnie rosyjska jednostka złapała takich. I co zrobili? Broń skonfiskowali a piratów puścili wolno. Sam byłem zdziwiony, ale okazało się, że wypuścili ich "trochę" dalej od brzegu i piraci do domu nie dopłynęli. Paliwa im zabrakło, czy coś? Jak dla mnie, najlepsze rozwiązanie problemu. Kiedyś za piractwo była jedna kara, a dzisiaj to jakaś zabawa w ciuciubabkę.
Ja tylko powiem w kilku krótkich zdaniach - przecież film nie przedstawia wszystkich jako czarnych lub białych, a piraci nie są przedstawieni jako bezduszne dzikusy z Afryki. Jest wyraźnie pokazane, że 3/4 ich załogi nie chciało nikogo zabić, a do tego ataku przyczyniła się ich bieda. Jest nawet dialog, który przegapiłeś - Kapitan Phillips pyta Muse, dlaczego nie znajdą innego zajęcia poza piractwem i łowieniem ryb, a Muse odpowiada, że może w Ameryce się da, ale tutaj nie. Poza tym można było współczuć w momencie ich zabicia, co poczuł nie jeden widz. Ten młody, który skaleczył stopę jest przedstawiony jako biedny chłopak, który nie chce nikomu zrobić krzywdy, a przyłączył się do ataku bo nie stać go nawet na buty. Tak więc wyraźnie widać, że nie przedstawia piratów jako złych ludzi, których należy bezwzględnie zabić, a pokazuje ich motywację i dlaczego to robią. Dlatego jest całkowicie inne przesłanie niż napisałeś.
Dialog Muse'a z kapitanem Phillips'em pamiętam. To właśnie ta krótka wymiana zdań spowodowała, że piraci dodatkowo nabrali w moich oczach sympatii. Solidaryzowałem się (i solidaryzuje - w świecie realnym) z nimi (i w ogóle z ludnością ciemiężoną) z uwagi na fakt, iż kwestie perspektyw w krajach trzeciego świata są zerowe, albo bliskie zeru. Sytuacja wynika głównie z historii tego regionu świata - począwszy od kolonizacji poprzez teraźniejszą eksploatację. Wielkie koncerny mają ulokowane potężne interesy w tej części świata i głównie one są odpowiedzialne za niezmienny stan Afryki, który trzeba nazwać obliczem destrukcji i rozkładu. Wystarczy prześledzić historię działań koncernów naftowych albo koncernów wytwarzających elektronikę (np. telefony komórkowe). To tylko dwa przykłady - dochodzą do tego również inne branże (np. farmaceutyczna).
Według mojego poglądu w filmie starły się ofiary obecnego porządku świata, którymi byli rybacy (trudniący się również piractwem) oraz kapitan Phillips (właściwie to postać, którą odgrywał Tom Hanks - prawdziwy kapitan nie wykazywał tak bohaterskich postaw oraz tak humanitarnych objawów - zapoznałem się z Twoim tematem, który porusza sprawę porównania faktycznych wydarzeń z tymi przedstawionymi w filmie - ciekawy temat, cieszę się, że ktoś poruszył te kwestie!).
Więc widzisz, że mam rację odnośnie tego, że film nie jest tak zły i spłycony jak opisałeś w pierwszym poście tematu. Skoro dzięki pewnym scenom solidaryzowałeś się z piratami to oznacza, że film spełnił swoje zadanie i nie przedstawił wszystkiego w barwach czerni i bieli.
Uważam, ze wyciągnąłeś wnioski bardzo powierzchowne bez przemyślenia, lub niedokładnie obejrzałeś film. Dodam jeszcze parę zdań.
I nie chodziło o pokazanie tego, że marynarka wojenna demonstruje siłę przez kilkoma wychudzonymi piratami. Tu był inny cel - że państwo walczy o swojego obywatela, który znajduje się w niebezpieczeństwie poza granicami kraju.
Wątpię, czy była tu reklama wielkich korporacji. Raczej antyreklama. Widać wszędzie logo Maersk, wielkiej korporacji. Po czym widzimy jak słabo jest chroniony statek. "Prysznic" został uszkodzony dzięki czemu piraci weszli na statek. Załoga nie była przygotowana na takie zdarzenie.
Poza elementami społeczno-politycznymi trzeba dodać film jest świetnie nakręcony, zagrany i trzyma w napięciu. Do tego dochodzi realizm całego zdarzenia, który wydaje się prawdziwy.
Według mojej opinii Stany Zjednoczone nie wykazują aż tak dużych przejawów w niesieniu pomocy własnym obywatelom, jeżeli nie ma w tym interesu Państwa, chociaż - z pewnością - zdolności do tego typu działań mają i dysponują środkami - z tym trudno się nie zgodzić.
W tym wypadku - według mojego przekonania - czynnikiem głównym była raczej ochrona interesów. Taki transport to naprawdę duże pieniądze. Podobnie jak każdy inny. Ponadto reakcja Stanów Zjednoczonych na zjawisko piractwa poprzez powołanie specjalnej jednostki to również forma ochrony interesów. Cieszy fakt, że w tej inwestycji również obywatel może poczuć się bezpiecznie.
Jestem zdania, że filmy amerykańskie w pewnym sensie koloryzują działanie mechanizmu swojego Państwa (to również ma swoje uzasadnienie ochrony interesów). Co oczywiście nie umniejsza dramatów, które mogą zostać przy okazji pokazane w tym samym obrazie. Są realne i nie mniej bolesne jak dramaty osób z innych części świata, innego wyznania, innej narodowości.
Ja nazwałbym to pewną formą propagandy.
A może to po prostu amerykański styl życia (american way?), nad którym nie warto się zastanawiać?
Ja powiem, że nie słyszałem o przypadku kiedy USA odmówiły pomocy obywatelowi będącemu za granicą. Nie chodziło o same interesy. Nie zapominaj, że transport zdobyto od razu, a cała akcja, ta najbardziej kosztowna dotyczyła odbicia samego kapitana.
Przykładowo Rosjanie po odbiciu statku nie dbaliby o życie kapitana , a o jak najszybsze zlikwidowanie piratów. Podejrzewam, że w analogicznej sytuacji strzelano by tak aby wszystkich piratów zabić, a jeśli kapitan przypadkiem się pojawi - to trudno - poświęcenie jego i wytłumaczyliby, że nie było innego wyjścia. Jeśliby przeżył to by w mediach mówili, że wspaniała akcja odbicia kapitana. Tak czy siak, celem nie byłoby jego ratowanie, a zabicie piratów kosztem samego kapitana. Mam powody, by tak sądzić. Wystarczy sobie przypomnieć akcję w czeczeńskiej szkole, gdzie żeby zlikwidować terrorystów Rosjanie poświęcili dzieci...
''Ponadto reakcja Stanów Zjednoczonych na zjawisko piractwa poprzez powołanie specjalnej jednostki to również forma ochrony interesów. Cieszy fakt, że w tej inwestycji również obywatel może poczuć się bezpiecznie. ''
To przecież normalne, że kraj dba o swoje interesy. Podasz mi przykład kraju, który nie myślałby jak USA? Nie rozumiem skąd te czepianie się akurat USA. Przecież żaden kraj nie będzie poświęcał swoich strat w gospodarce, jeśli ma odpowiednie środki, żeby temu przeciwdziałać.
Jednak jak pisałem wyżej uważam, że w tej sytuacji najpierw liczyło się życie załogi, a potem interesy. Akcja ratowania była organizowana, kiedy transport był bezpieczny.
''Jestem zdania, że filmy amerykańskie w pewnym sensie koloryzują działanie mechanizmu swojego Państwa (...) Ja nazwałbym to pewną formą propagandy. ''
Jest drugie tyle filmów amerykańskich jawnie krytykujących działanie mechanizmu Państwa. Znane filmy, ze znanymi aktorami. Szkoda, że w Rosji do dziś takich filmów się nie kręci.I właśnie nie w USA szukałbym masowego działania kina propagandowego, tylko w Rosji, gdzie prawie każdy ich ojczysty film ma przynieść jakieś cele propagandowe.
"Przykładowo Rosjanie po odbiciu statku nie dbaliby o życie kapitana , a o jak najszybsze zlikwidowanie piratów.".. amerykanie to dbaja tylko gdy o sprawie jest glosno w CNN.. w przeciwnym wypadku rzecznik staje na mownicy i mowi "zrobilismy wszystko co w naszej mocy, jednak ze zdjec satelitarnych i informacji zebranych podczas akcji wynikalo ze kapitan Philips od 2 dni juz nie zyl."
Dowody poproszę na takie sytuacje. Jak nie to nie pisz absurdów. O tej sprawie nie było głośno w mediach przed akcją. Akcja przeprowadzona tak, ze nie ucierpiał żaden obywatel USA i swoje teksty zachowaj dla siebie.
Najlepsza obrona Rosjan - "a Amerykanie to i tamto". Jak ktoś zabije człowieka to w sądzie się wybroni mówiąc "słyszałem że gdzieś tam było większe morderstwo a lżej ukarane"? Świetna argumentacja.
""Jest drugie tyle filmów amerykańskich jawnie krytykujących działanie mechanizmu Państwa. Znane filmy, ze znanymi aktorami""
Prawda, jednym z lepszych jest "Czas Apokalipsy" z Marlonem Brando i Martinem Shenem chociaż może nie ma tych filmów az tak dużo ,może jeszcze z tych co zapadły mi w pamięć "Green Zone" z Matem Demonem.Ten drugi ewidentnie krytykuje polityczne motywy tzw. misji pokojowych USA.
Jest dużo. Do samego Wietnamu można dodać z najgłośniejszych "Łowca Jeleni", "Pluton", "Full Metal Jacket".
A społecznych dziejących się bez wojny jest znacznie więcej.
Przypominam,że największa operacja antypiracka na tamtych wodach - Operacja Atlanta to działanie Unii Europejskiej a nie USA. Nawiecej jest tam okretów marynarek wojennych z krajów europejskich a sama kwatera główna operacji mieści sie w Wlk Brytanii. W sztabie operacji jest równiez 1 czy 2 polskich oficerów... (niestety na wysłanie tam okretu nas nie stac :) )
Dziwny ten Twoj tok rozumowania ,a co bys ty zrobil jakby cie porwano? bo z twojego toku rozumowania to bys nie mial nic naprzeciwko bo ci porywacze tacy biedni niewyksztalceni i bez perspektyw ze skoro porwali to widac ze musi im jakis wazny cel przyswiecac.Dlatego ty bys sie pewnie nie nadawal zeby ciebie porwano bo pewnie bys tym biedakom caly ten statek kontenerowiec oddal takim biedakom jak somalijczycy.A jakby chcieli cie ratowac z tym statkiem to pewnie bys protestowal zeby macki wielkich korporqacji nie wtracaly sie w byt biednych somalijczykow ktorym nalezy pomoc.Heh twoj tok rozumowania jest nieracjonalny ,mozesz sobie plakac nad tym ze sa takie regiony jak somalja do czego sie przyczynila wielka polityka ale to nic nie zmieni a porwanie dla okupu bedzie porwaniem dla okupu bez wzgledu na status polityczno-ekonomiczny porywacza..