Dla mnie aktorstwo zawsze było czymś w rodzaju symulacji lub udawania. Tutaj natomiast
widzimy wiele scen (np. masturbacja Shawna) i wiele innych pikantnych scen. Czegoś takiego jak
wzwód czy wytrysk symulować się nie da. Więc moje pytanie brzmi: jak daleko aktor może się
posunąć "w imię" sztuki? Gdzie są granice? Jak dla mnie zostały przekroczone i jeżeli
zaproponowanoby mi taką rolę, nigdy bym nie pozwolił komukolwiek oglądać mnie w takiej roli.
Ten film to dno.
myśle że granice ma każdy czlowiek oddzielnie, i oni tylko mogą wiedzieć czy je przekroczyli
Zgadzam się.
Ponadto powinniśmy być świadomi, że kino idzie teraz w kierunku szokowania widza, więc po kilku/kilkunastu filmach idzie się przyzwyczaić.
Odważne sceny erotyczne nie powinny już nikogo zadziwiać.
Mimo wszystko Życie Adeli-zwycięzcę tegorocznego Cannes- dziwnie się ogląda w kinie z 400 innymi osobami na sali..