Chyba ze dwa lata minęły po obejrzeniu pierwszej części, zanim zasiadłem przed TV, co by zobaczyć, w jaki sposób ginie tytułowy Bill. Ponad dwie godziny nudy - tego się spodziewałem. Całe szczęście, w rezultacie choć walk było jak na lekarstwo, a ich widowiskowość była wyjątkowo niska, druga część broni się oryginalnymi pomysłami. Film obfituje w dialogi, całkiem dobre - szczególnie samego Billa. Akcja dzieje się w ciekawych lokacjach, także koleś od zdjęć miał spore pole do popisu. Większość aktorów zagrała po prostu świetnie. Pochwalę też fabułę, bo musze przyznać, że choć wiadomo, jak wszystko się zakończy, to przez cały czas Tarantino bawi się z nami w "zgadnij co się teraz stanie" - i w tej grze wygrywa z nami łatwo. Czepnę się jednak samej końcówki filmu. Rozumiem, że reżyser chciał wnieść sporo powagi do fabuły, pokazując wewnętrzne rozterki filmowej mamy. Wyszło z tego jednak kiczowate i niepasujące do całości zakończenie. Koniec czepiania się, każdy kto ma to obejrzeć i tak obejrzy, najwyżej później ponarzeka, a ode mnie napiszę tylko, że może dzięki drugiej części pozytywniej podejdę do pierwszej.