Na KILLBILL vol.1 byłam dokładnie 193 dni temu. Od ponad miesiąca odliczam dni do drugiej części. Mój ulubiony trailer oglądałam prawie codziennie, przynajmniej dwa razy. Scieżkę dżwiękową kupiłam tydzień temu. No i wreszcie, dziś OBEJRZAŁAM FILM;)))))))). I jaki był? GENIALNY, CUDOWNY, WSPANIAŁY [itd., itp.]. Tarantino jest mistrzem. Tarantino jest bogiem. Bardzo zaskoczyło mnie to, jak zginął Budd [swoją drogą: Madsen był świetny], szkoda mi się Billa zrobiło [Carradine nie tylko był świetny, ale jeszcze przystojny], a moja ulubiona Elle Driver [Daryl również, jak wszyscy, wspaniałała]... dobra, nie będę tu opisywać, ale biedna była:/... Aha zapomniałabym o Beatrix... świetna, tak jak w KILLBILL vol.1. No i córeczka była słodziutka. W każdym razie: warto było czekać i zamorduję chyba Quentina, jwśli następny film zrobi za 10 lat, jak zapowiada! No a teraz kończę, bo się troszkę rozpisałam, no i pozdrawiam wszystkich fanów Quentinka;)))))))!!!
A trumienka? Moim zdaniem była kapitalna. Proponuję zacząć obchodzić dzień Quentina T.