Obejrzałam to dzisiaj. Prawdziwy wyciskacz łez. Bardzo wzruszające anime. Główni bohaterowie mnie oczarowali. Jednym słowem wspaniały seans. Jednakże i tak większość Polaków powie, że to przecież "bajka dla dzieci". Ech Polacy pod tym względem są strasznie zacofani. Czasem anime jest bardziej wartościowe niż nie jeden amerykański film. Nie twierdzę oczywiście, że wszystkie amerykańskie produkcje są złe, ale są tak hollywoodzkie... to mnie trochę odstrasza.
Też mi się film spodobał :)
Stereotyp wziął się zapewne stad, że anime jest animowane, wiec jak coś jest animowane musi być dla dzieci, bo u nas tak jest i koniec, i większość Polaków ma Japończyków za idiotów, poprzebieranych za lolitki i inne takie.
Mangozjeby łączmy się!!
Ja się zakochałam w tej produkcji, naprawdę. Obejrzę jeszcze nie raz.
To obejrzzzzzyj! Ja przed chwilą obejrzałem i daję 10/10.
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Kochani, a gdzie można obejrzeć to cudo w polskiej wersji?
https://shinden.pl/series/45192-kimi-no-na-wa/episodes
Albo tu:
https://animeon.pl/anime/39/kimi-no-na-wa
Właśnie obejrzałam film i szczerze mówiąc jestem trochę zawiedziona. Znam twórczość Mokoto Shinkaia i tworzy naprawdę piękne animacje i ciekawe historie, ale z drugiej strony jest nieco wtórny. Cały czas opowiada o młodzieńczych zauroczeniach, które odciskają się na bohaterach przez wiele lat, czekają na siebie i spotykają się bądź nie. Sam pomysł jest ciekawy, jednak trochę za szybko pociągnęli ten rozwijający się między nimi romans. Znaczy wiadomo nie spotkali się, tylko żyją cudzymi życiami, więc poznają się nawzajem, ale trudno mi tam zobaczyć początki uczucia. Nagle nam rzucają w twarz: podoba Ci się ktoś inny, ta płacze jak umawia go na randkę i jakoś nie czuję i trudno mi uwierzyć, że już te emocje i uczucie. Jakaś więź, koleżeństwo owszem, ale nie zauroczenie. Wydawało mi się to nieco pospieszone i brakowało mi scen, w których odkrywali siebie nawzajem i widzieli co ich łączy. Fajny twist w pewnym momencie, ale wszystko co dzieje się potem wydaje mi się nieco rozwleczone, zbyt oczywiste. I jakoś zabrakło relacji Mitsuha - ojciec, zabrakło mi tam puenty. Wszyscy zaraz mnie pewnie zjedzą, ale generalnie w porządku, choć nic niesamowitego ;)
Wiesz każdy ma inny gust i nikt nie powinien się doczepić. O gustach się nie dyskutuje :) Bynajmniej ja zawsze z takiego wychodzę założenia.
Btw i tak mam wrażenie, z tego co czytałem w recenzjach, że nawet tym, którym się podobało - nie zrozumieli oni tego filmu, tylko odebrali bardzo powierzchownie jako zwykły romans, ze względu na brak znajomości kultury i wierzeń Japończyków.
Trochę się u siebie rozpisałem na ten temat:
https://rascal.pl/anime-manga-japonia/kimi-no-na-wa-2016/
Zgadzam się z opinią wyżej. Shinkai jest strasznie wtórny. Od czasu "Jej kota" robi ten sam film, z jedynie lekko zmienioną otoczką.
Czymś takim można podsumować dosłownie wszytko. Czepiłeś się tej czerwonej nici, a ja wyraźnie pisałem, że to kompilacja tego wszystkiego oraz samego pomysłu, czy klimatu sprawiła, iż uważam to dzieło za genialne - nie sam jeden element. Nie jest ważne, że coś pojawia się często lub nie (sporo motywów, o których wspomniałem nie pojawia się prawie wcale), ważne jest to, jak jest użyte by poprowadzić fabułę. No i jak już wspomniałem gdzieś chyba też - ten film różnił się kompletnie od tego, co prezentował wcześniej. A, że tematyka podobna? Tutaj również możemy dosłownie każdy film czy serial podsumować w ten sposób.
I tematyka? Cała budowa postaci i fabuły jest identyczna w każdym kolejnym filmie shinkaia. Mamy młode osoby, zaprzyjaźnione w dzieciństwie, które w jakiś sposób zostały od siebie rozdzielone. I jakimś magicznym zbiegiem okoliczności udaje im siębie odnaleźć w ostatniej scenie filmu. Przy czym same filmy przetykane są pięknymi pejzarzami nieba, długimi ujęciami szkoły, fascynacją pociągami i generalnie pokonywaniem przestrzeni w poszukiwaniu drugiej osoby. Wszystkie mają podobną muzykę, podobne charaktery postaci i tak dalej i tak dalej. W każdej bohaterowie są nieśmiałymi osobami, które nie potrafią wyznać drugiej osobie swoich uczuć. Bohaterów nawet spotykają podobne przygody. I nie zasłaniaj się tym, że to uproszczenia którymi można każdy film scharakteryzować. Bo tak nie jest.
Czuje, że obejrzę jeszcze nie raz :D
Anime bardzo fajne... gdyby nie ten idiotyczny dobór muzyki. W anime Mizayakiego gra orkiestra... tutaj chyba wynajęli jakieś licealne kapele pop-rockowe. To tak jakby w Reksiu puszczać przeboje taneczne Krzysztofa Krawczyka. Muzyka strasznie spłyciła ten film.
Shinkai po prostu lubi taką muzykę. Jeśli dobrze kojarzę, to we wszystkich jego filmach jest podobna.
Orkiestry to najnudniejszy i najbardziej generyczny rodzaj ścieżki dźwiękowej. Nie mogę sobie wyobrazić nic mniej kreatywnego niż używanie w pełni orkiestrowego soundtracku. Jak słyszę coś takiego to robi mi się niedobrze, ponieważ wszystko w tym stylu brzmi niemal identycznie. Dobrze, że to nie jest częsta praktyka jeśli chodzi o anime. No i moim zdaniem bardzo wyrywkowo oceniłeś muzykę w KnNW, ponieważ wspomniałeś jedynie o 3(!) insert songach (jedna na start, druga i trzecia w połowie), a nie samej muzyce tła towarzyszącej widzowi przez cały film. Ogólnie jest mnóstwo wstawek orkiestrowych również w całej ścieżce dźwiękowej. Motyw końcowy (なんでもないや/nandemonaiya) jest swoją drogą genialny.