Szkoda, że film nie ma tego charakterystycznego napięcia, które John Grisham w swojej książce, bedącej podstawą scenariusza, buduje umiejętnie przez kilkaset stron. ...
i szkoda, ze neiktóre wątki zostały pominięte lub spłycone (np. Roya Fotlriga)...
Susan Sarandon gra dobrze - jak na nią przystąło - ale mam wrazneie że książki nie czytąła. Jej Reggie nie jest taka szorstka, jest "płytsza"; sarandon zdaje się "ślizgać" po swojej postaci, nie zagłębia się w nią, nie analizuje, nie interpretuje... a szkoda.
W ogóle film jest dość mętny, mało czytelnie w pewnym momencie intryga powoduje pewną konfuzje i zagubienie,a le na szczęście nie trwa to zbyt długo i na "ścieżkę" da się szybko powrócić...
RE: Klienci Grishama
A tak przy okazji to mam pytanie. Czy któraś z 3 najlepiej wg mnie zekranizowanych książek Grishama ("Klient", "Czas zabijania", "Zaklinacz deszczu") nie została spłycona?
Żadna. Ale zazwyczaj tak jest. Większość książek da się zekranizować dobrze w postaci seriali (ew. teraz może filmów w wersji DVD, gdzie w kinie będzie lecieć skrócona wersja). Teraz nie ma co czepiać się o wątki, faktycznie masz rację byłoby lepiej, ale cóż i tak jest dobrze. A poza tym film jest 1000 razy lepszy od serialu. Tam masz dopiero spłycenie. Cała książka to aż jeden odcinek, a jaka Reggie jest podobna do ksiązkowej.
A co do aktorów, no cóż to niestety często się zdarza, że nieczytali książek, w których ekranizacjach występują. (Chyba najlepiej pokazał to Adam Fidusiewicz z nowej wersji "W pustyni i w puszczy", który powiedział, że książki nie czytał, ale zrobił to jego kolega. No cóż. Bez komentarza).
Re: re
A którą wersję widziałeś "Klienta"? Ja widziąłm obie i zasadniczo...hmmm no nie wiem jak to ująć ale można zauważyć między nimi róźnice....Napisałam tak dlatego ż ostatnio przeczytałam jakiś post "Lepsze niż książka" a propos nie wiem już którego filmu, ale.... No jakoś tak mnie naszło na krytyke....
Re: Re: re
O tym, że "Lepsze niż książka" napisałem o "Zaklinaczu Deszczu". A to dlatego, że Altman, w przeciwieństwie do Grishama, skupia się na treści, nie formie. Grisham w "Rain Makerze" bawi się pisaniem, trochę (w moim subiektywnym odczuciu) pozostawiając treść z tle. Uważam przez to tę książkę, za jego najgorszą (naj mniej mi się podobała). A co do ekraniacji, to musimy sobie powiedzieć w prost, że nie da się zrobić wiernej, równej w 100% ekranizacji książki w 90-120 minutach. Do tego potrzeba by serialu, ale co zrobić z fragmentami, w których autor odwołuje się do myśli bohatera itp. A apropos serialu, to "Klient" jest właśnie przykladem zlego podejscia do realizacji. Zamiast na ksiazce skupiaja sie na nazwisku Grishama, by przyciagnac publike.
A jeszcze o Schumacherze. John Grisham sam okreslił, że jego realizację powieści, wydają mu się najbardziej bliskie, temu co chciał napisać. Wiesz, faktycznie w wielu miejscach odbiegają one od książki, ale jeśli chodzi o ekranizacje, to poza tymi 2 Schumachera i 1 Altmana, nie jestem z nich absolutnie zadowolony.
re:re:re:re
Jasne że trudno bardzo zekranizować dobrą powieśc, której autor bawi się pisaniem jak to określiłeś. I wiesz...jak to powiedzieć ja się już trochę zakręciłam. "Rainmaker" mi sie podobał jako film - książki nie czytałam, a przynajmniej nie przypominam sobie. Natomiast "Klienta" wszystkie 3 wersje - 2 filmowe i jedną książkową znam....
Nie powiem żeby to był dobry film...mimo Sarandon....Jest taki mdły w porównaniu do książki....Nie wiem tak mi się to kojarzy
re:...:re
Wierzę, że jeśli chodzi o ekranizowanie czy kręcenie filmów masz większe doświadczenie, niż ja. A co do filmu "Klient" to może winika to z tego, że wcześniej widziałem "Firmę" i "Raport Pelikana", po których doszedłem do wniosku, że nie da się dobrze zekranizować Grishama, nie **** książki całkowicie. No cóż poza "Malowanym domem" (który jutro ukarze się w Polsce - 7 września) to przeczytałem wszystkie inne książki Grishama. Może podchodzę do tego trochę inaczej, gdyż akurat w tym przypadku może nie porównuję filmu z książką, ale bardziej z koszmarkami powstałymi na bazie innych książek. I tu WG MNIE "Klient" wypada lepiej. Ale co do ekranizacji powieści to zazwyczaj są one różne od pierwowzoru, coś pomijają, coś spłaszczają. A często jest nawet tak, że książka powstała na bazie filmu (albo scenariusza) również ma inny wyraz niż film. Tu z mojego podwórka - "Gwiezdne Wojny Nowa Nadzieja". Książka George'a Lucasa (a właściwie Alana Dean Fostera, ale mało kto o tym wie) co prawda nie ma zmienionych scen (choć zawiera kilka wyciętych i tych które pojawiły się dopiero w wersji specjalnej). Ale ma kilka zmian co do nazw postaci idp. (np. filmowy kap. Antilles to kap. Coltron, a TK-421 to THX-1138 i jeszcze kilka by się znalazło). Ale co najważniejsze książka broni Imperatora (SUPER), kosztem Vadera i innych notabli. W filmie Imperator jest zły od samego początku (we wspomnienach, bo pojawia się dopiero w TESB). Ale to taka sugestia.