...poniewaz ksiazki nie znam. A film jest słaby. Nie chce wchodzic w dyskusje na temat "czy Rosjanie mieli prawo gwałcić mszczac sie za rzeczy, ktore Niemcy robili na froncie wschodnim" bo trudno przykładać nasz moralny osąd do sytuacji, która diametralnie różni się od warunków naszych luksusowych, salonowych dyskusji. Trzeba by przeżyć to co Rosjanie i to co Niemcy, żeby zrozumieć, jak się czuli i myśleli. No ale jednak....
Trudno oderwac sie w filmie badz co badz historycznym od rzeczywistosci historycznej. A po filmie zrobionym przez Niemców spodziewałbym się głębszego wejrzenia w temat odpowiedzialności Niemwców za wojnę, zrozumienia dla niemieckich mężczyzn walczących na foncie i poruszenia szerzej paru innych kwestii. Tymczasem mamy portret użalającej się nad sobą przedstawicielki berlińskiej klasy średniej, zszokowanej tym, że wojna, którą jej naród rozpętał zbiera krwawe żniwo, że nagle zniknęła ciepła woda i szampan a jej mężczyzna powracający do domu ma swoje problemy i nie może jej zrozumieć. Rosjanie są jak jeden mąż prymitywni, prostaccy, zbrodnie niemieckie są oczywiście zaskoczeniem, wiara w Furehra niezłomna (do czasu aż trzeba zmienic poglądy, co przychodzi większosci nadzwyczaj łatwo) a na proste pytanie majora, który jawi się jedynym wykształconym mężczyzną po stornie wschodnich barbarzyńców szturmujących stolicę narodu Goethego - czy jest pani faszystką? - bohaterka nie udziela żadnej odpowiedzi. Jak zwykle problem rozmywa się w ukazaniu obrazów przemocy wobec ludności Berlina i trudów życia pod obcą okupacją a na końcu jest jeszcze wzmianka jak to bohaterkę odrzuca jej mąż a potem całe społeczeństwo. Jest to portret fałszywy, wykoślawiony i posługując się dawną terminologią "tendencyjny". Film jest nieobiektywny, miałki i jako taki niewart uwagi. Jedyna jego zasługa polegala chyba na tym, że problem gwałtów w Berlinie AD 1945 przybliżył niemieckiemu społeczeństwu i skonfronotwał je z częścią rzadko przypominanej historii. Ale już skąd, dlaczego - tych pytań film nie zadaje.