Jeśli komuś podobał się obraz Spike'a joneza to i ten film mu się spodoba. Różnicą jest szczęśliwe zakończenie i to że system operacyjny, dostał tu materialną powłokę w postaci apetycznego ciała Léai Seydoux. Obrazki są ładne, przesłanie słuszne a mimo to mam uczucie że oglądam jakąś pustą wydmuszkę. Sam nie wiem co jest nie tak z tym filmem, ale po prostu gdzieś z tyłu głowy mam wrażenie że coś jest nie w porządku. Niby wszystko jest na miejscu a czuję lekki smrodek odgrzewanego kotleta i skoku na kasę.