Zdecydowanie nie polecam tego filmu. Ksiązki nie czytałem, nie wiem, jak Dan Brown konstruuje ciąg fabularny, i przede wszystkim semantyczny, wydarzeń w powieści. Film jest cholernie nielogiczny. I niestety rzutuje to na budowanie napięcia, którego w filmie Rona Howarda brak. Nie pomaga muzyka Hansa Zimmera - jest nuuuuuuuuuuuuuudna, tak patetyczna, że nawet amerykańskich widzów musiała doprowadzać do wymiotów. Patos położył ten film na łopatki. Tom Hanks wygląda, jakby się potwornie nudził. Nie wiem, ile dostał kasy za rolę, ale chyba dużo, biorąc pod uwagę finałową scenę, w której jego bohater klęka nad grobem Marii Magdaleny. Arcydzieło kiczu. Co mnie zatrzymało w kinie, to Ian McKellen. Bodaj jedyny człowiek zorientowany w tym, co się kręci, stąd może jego autoironia.
Mówią, że książka lepsza. Chętnie przeczytam, żeby zobaczyć, co Ron Howard spartolił. Film jako taki nie broni się. Niestety.
Hm. Filmu nie widziałem jeszcze, brak czasu, ale z pewnościo zobaczę. Chętnie zobaczę i sam stwierdzę co Ron Howard spartolił.... Książkę przeczytałem i mimo, że prowadzonych było kilka wątków na raz, to wszystko się ciekawie układało. Dziwi mnie fakt, że ktoś mógł spartolić ten film, a to dlatego, że książka to praktycznie gotowiec dla scenarzysty. Jeśli idzie o aktorów, to zawsze będzie kwestią gustu, kto powinien zagrać a kto zagrał. Muzyka? Nie wiem, znam tylko ze spotów, ale napewno nikt nie pobije w tragiźmie doboru muzy do filmu naszych, rodzimych twórców...