Johannes Nyholm proponuje widzom arthousową wersję “Dnia Świstaka”, czy może raczej horroru “Śmierć nadejdzie dziś” biorąc pod uwagę gatunkową przynależność jego drugiego pełnometrażowego filmu. Cicha polana pośrodku ciemnego, złowrogiego lasu, samotny domek pośród drzew, nieprzewidywalni i lubujący się w przemocy napastnicy oraz biały kot wieszczący zgubę bohaterów – Szwed umiejętnie i z wyczuciem buduje atmosferę grozy i tajemnicy.
Więcej: http://recenzenci.pl/blog/2019/08/nh-2019-3-najlepsze-horrory-festiwalu/
Oczywiście, że jest. To, że wykorzystuje ramy gatunku, żeby opowiedzieć zupełnie o czymś innym, niż typowa tematyka horrorów, nie znaczy, że nie jest horrorem.
OK, niech będzie, ramy gatunku zachowane. Tylko że takie klasyfikowanie filmu po zewnętrznych cechach może wpuścić na minę kogoś, kto jest "miłośnikiem horrorów" i pójdzie sobie na ten film jako na horror - uzna ten opis mimo wszystko za zmyłkę.
BTW, widzę, że co do walorów filmu mamy podobne zdanie ;-)
Tak, co do oceny filmu się nie zgadzamy :)
Co do wpuszczania na minę "miłośników horrorów" - pozwolę zacytować sobie samego siebie z linkowanej recenzji - "Rozczaruje się jednak ten, kto oczekuje od “Koko-di Koko-da” typowego slashera czy horroru spod znaku home (lub w tym wypadku tent) invasion." ;)