PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32176}

Kolekcjoner

The Collector
7,6 2 365
ocen
7,6 10 1 2365
7,2 6
ocen krytyków
Kolekcjoner
powrót do forum filmu Kolekcjoner

Na początku trochę nudny. Zapowiadał się kiepski film.
Ale po 20 minutach zaczął się robić coraz ciekawszy i tak pozostało już do końca. Jest to teatr dwóch aktorów. Podobnie jak 'nóż w wodzie', gdzie jest 3 aktorów.
Główny bohater chciał zaspokoić kilka swoich potrzeb, ale kosztem wolności młodej dziewczyny. Znalazł ideał, perfekcję, jedyną kobietę, z którą chciał spędzić całe życie. Jego pożądanie stawało się coraz większe. Wreszcie nie wytrzymał i ukradł tą miłość, uwięził ją. Zapomniał jednak, że miłość bez wzajmności prowadzi do skrzyżowania, na którym jest zbyt wiele dróg, by móc wybrać tę właściwą.
8/10

ocenił(a) film na 9
immanuel

Reżyser widowiskowego spektaklu "Ben Hur" zaskoczył niesamowicie kameralnym dramatem psychologicznym z upiorną domieszką thrillera. Napięcie w niektórych scenach (kąpiel) to mistrzostwo godne Hitchcocka(łee jak ja nie lubię takich pompatycznych porównań, tyle że jako skrót myślowy są niesamowicie zrozumiałe).A także jedna z najpiękniejszych o ile nie najpiękniejsza scena miłosnego zbliżenia niewinnych kochanków.
Znakomicie odmalowany umysł niedojrzałej, na wskroś idealistycznej miłości. Dobrze pamiętam ten stan mając lat naście. Główny bohater wciąż jest niestety nią ogarnięty mimo że jest już dawno dorosły. Skutki do jakich to prowadzi zobaczymy na ekranie. Psychologizm tego obrazu to nieskazitelne mistrzostwo. Samotność, miłość, obsesja, szaleństwo-te słowa mówią wszystko. A po drugiej stronie zjawiskowo piękna Samantha Eggar w roli zwykłej dziewczyny w niezwykłej sytuacji. Obraz ciekawie koresponduje z etosem mężczyzny porywającego swą wybrankę dla ożenku tudzież przemijającej przyjemności.
Daje 9.

ocenił(a) film na 9
None200

Mistrzostwo. Wielu bardziej znanych filmów Hitchcocka bym na ten nie zamienił.

Ale największą siłą tej historii nie jest napięcie, czy tematyka (w tamtych czasach zapewne bardzo atrakcyjne, dziś już ograne), lecz psychologia postaci.
W książce dodatkowo jeszcze pokazano, jak oni siebie nawzajem postrzegali, czego w filmie z oczywistych względów udało sie pokazać tylko małe próbki. Jednak kino ma za to niesamowitą parę Stamp - Eggar. Odkąd pierwszy raz obejrzałem nie wyobrażam sobie (także czytając powieść) nikogo innego w rolach tych osób. Naprawdę mistrzostwo - 9,5/10 i Ulubione.

ocenił(a) film na 7
Martinn

Ale Psychoza mimo wszystko lepsza ;)

ocenił(a) film na 10
efc_2

Po co porównywać te filmy? Oba to twórczość z najwyższej półki...

ocenił(a) film na 7
pacyfista4

Dziś, po przeszło 7 latach życia na tym padole, kiedy czytam swoją wypowiedź to mi wstyd. O niebo lepiej jest napisać: "mnie bardziej ujęła" czy też "do mnie bardziej przemówiła", ale pisać, że ten czy tamten film jest lepszy, jest najzwyczajniej w świecie idiotyzmem, stawianiem się w roli światowej sławy znawcy. A za takiego się nie uznaję. Kajam się w prochu i popiele. Pokornie dziś milczę.

None200

Zgodze sie tylko z tym, ze film naprawde trzyma w napieciu.

Ale kto by sie dopatrywal niewinnego kochanka w bohaterze? Gdzie jest to "zblizenie milosne niewinnych kochankow"? Przeciez Miranda wypija podwojna cherry, by przemoc sie do tego. Ja nie widze tam czlowieka, kochajacego idealistycna miloscia, raczej impotenta i iscie narcystyczny typ bohatera, no i.... to psychopata (nie bede rozwijac tego), wiec o jakich uczuciach mozna tutaj mowic? Od samego poczatku wiemy, z kim mamy do czynienia, podobnie Miranda.

Adilka1

Niewinnym go bym nie nazwała, ale główny bohater dał się lubić. Przynajmniej w moim mniemaniu, bo nie uważam go za "psychola", jak to nazwałaś. To przede wszystkim człowiek z problemami, człowiek który nie docenia samego siebie, który poprzez odrzucenie społeczeństwa wmówił sobie, że tylko radykalnymi sposobami może dojść do zbliżenia z drugą osobą. Od razu widać, że posiada pewne zaburzenia psychiczne, nie są jednak one jego winą, nie wynikają z jego charakteru i chęci. Mamy tu do czynienia w głównej mierze z człowiekiem chorym i nieszczęśliwym, a nie człowiekiem złym. Przynajmniej mnie się rysował w takich barwach.
Co do tego, jak ta postać została zarysowana w powieści — nie mogę się odnosić, bo nie czytałam. Filmowy Freddie jednak może budzić pozytywne emocje. Zwłaszcza współczucie.

Natemperowana

Ja sie kompeletnie nie z Toba zagdzam :-)

Juz na samym poczatku podam pewien fakt dosyc oczywisty, ze nikt nie ma prawa odbierac wolnosci drugiej osobie (czy tym bardziej zycia), niezaleznie od tego, co przezyl! Normalni ludzie nie roszcza sobie prawa do popelniania przestepstw, odrozniaja dobra i zlo, a traumy probuja leczyc, przezwyciezac, badz zyja z ich pietnem, ale nie maszcza sie na innych. A jak juz cos zrobia w afekcie, odzywa sie poczucie winy.
Po prostu trik tego filmu jest taki, ze moze da sie wspolczuc bohaterowi, bo jest na swoj sposob uroczy jako mezczyzna (jest bardzo przystojny, jest gentelmanem etc.), ale jest tez przeciez nieobliczalnym czlowiekiem niemajacym wyrzutow sumienia (to chyba oczywiste w koncowce filmu) i wchodzacym w pewna rutyne swoich zachowan. To juz chyba klasyfikuje go jako psychopate ;-)

Tez nie czytalam powiesci.

Adilka1

Rety, co za skladnia :-P
*Kompletnie sie z Toba nie zgadzam. TAK dla pewnosci ;-)

None200

No i zgodze sie, ze Samantha Eggar wygladala przepieknie. I tego nie rozumiem, przeciez gdyby doszlo do jakiejs inicjacji, facet na pewno by nie wypuscil takiej slicznotki. No ale rozumiem, ze ona myslala, ze jak juz mu sie odda calkowicie, to ze bedzie miala nad nim jakas przewage.

A istotne jest tez to, ze ona byla z zupelnie innego swiata: z wyksztalconej rodziny, artystka, inteligentna/oczytana w sztuce kobieta majaca przyjaciol. On w duzej mierze w tym tez widzial granice ich dzielaca, nie w uczuciach, wiec ona sama byla dla niego wyrazem wszelkich jego kompleksow, troche jak w "Wielkim Gatsbym".

immanuel

Nie wiem jak tam film, ale książka nie skłania do rozczulania się nad tą postacią. Facet jest psycholem a nie romantycznym kochankiem. Wszystko co robi jest wynaturzone i nie ma nic wspólnego z miłością, dlatego nie rozumiem tego co piszesz.

MryMry

To go obejrzyj:)

Jak zwykle różni sie od książki. Nie ma w nim np sceny z fotografowaniem Mirandy, a to ta scena chyba najbardziej pogrąża porywacza w książce. Oczywiście samo porwanie również:D ale jednak tutaj wyszedl z niego psychol.

ocenił(a) film na 7
fantynaaa

We mnie bohater budził politowanie i zgrozę. Z jednej strony było mi żal niedowartościowanego faceta, samotnika, prawdopodobnie prawiczka, który ogarnięty obsesją do nieznajomej naiwnie wmawiał sobie, że to miłość i że będzie w stanie ją posiąść przemocą. Nie mówię tutaj o aspekcie seksualnym, ale o całym porwaniu i próbie zmuszenia dziewczyny do kochania go. Ona faktycznie była dla niego z innego świata - oczytana, pewna siebie, towarzyska i atrakcyjna. W książce było opisane, że ona również była ogarnięta miłością do mężczyzny, którym z przyczyn oczywistych był dla niej niedostępny - jej nauczyciel malarstwa. Z jednej strony dziewczyna próbowała być zuchwała względem porywacza, złośliwa i przebiegła, z z drugiej się go po prostu bała.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones