Nie wiem dlaczego, ale Chris O'Donnell jest dla mnie tak strasznie irytujący w tym filmie, ma w jakąś
taką manierę, która mnie rozprasza i ten ,,drewniany'' wyraz twarzy... Gene Hackman jak zawsze
bezkonkurencyjny, ale całą jego gre przysłania mi jego młodszy, mniej zdolny kolega. Film mi się
przez to bardzo dłużył, widziałabym w roli O'Donnella kogoś innego, wtedy być może miałabym inne
odczucia co do tej produkcji, a tak bez szału, dla mnie film nie wyróżnia się niczym, a jedyną sceną
wartą uwagi jest spotkanie Lee z Samem. Rozczarowałam się.
Gdyby nie Hackman, pewnie mało kto zwróciłby uwagę na ten film. Polecam o wiele lepszy "Życie za życie" z Kevinem Spacey :D podobna tematyka, jednak bije komorę na głowę :D
Jak najbardziej się z tym zgadzam. Poza tym przyznaję,że urzekł mnie główny motyw muzyczny filmu.
Zgadzam się w stu procentach. O'DONNELL jest beznadziejny, wiecznie ta sama mina pokrzywdzonego frajera. Irytował mnie też w filmie Zapach kobiety. Gene Hackman to z kolei pewniak, zawsze profeska.
Cześć chłopaczku. Napisałem ''chłopaczku'', bo stwierdziłem, że po takie j długiej i GŁUPIEJ wypowiedzi na tema te tego filmu, no to masz mało latek.. Ja przynajmniej mam 64 latka i obejrzałem co najmniej setki tysięcy filmów. Więc WIEM trochę więcej o filmach, aktorach itd. Mam radę dla Ciebie: pochamuj się...