denerwuje mnie sentymentalizmem - grzech, któremu ulega wielu filmowców i na skutek którego cierpi autentyzm wydarzeń. Ale... 'Koncert na dwoje skrzypiec' Bacha wykonany w finale wzbudza we mnie autentyczne emocje, które każą mi uwierzyć w uwznioślajacy - chwilowo - wpływ wysokiej sztuki na zwyczajne życie. Dlatego odrobinę rozgrzeszam twórców filmu, ale tylko odrobinę. Ale Wes Craven?! Nic z tego nie rozumiem.