Obejrzenie tego filmu było nie lada wyzwaniem. Ale za jakimś czwartym razem w końcu mi się udało. Już dawno się tak nie wynudziłem. Widać, że reżyser chciał zrobić z tego jakieś pseudo-ambitne dziełko, a wyszła mu dziwaczna mieszanka kiczu, bełkotliwej fabuły, usypiającej akcji, wywołującej co najwyżej rozdrażnienie. Film tylko dla wytrwałych...zdecydowanie nie polecam.
Tak prawdę mówiąc to bym się w dużym procencie zgodził z powyższymi stwierdzeniami. A dlatego "bym" i "w dużym procencie", a nie w 100% bo wytrzymałem na tym "czymś" zaledwie jakieś dwie reklamy :). Czyli dwa okresy pomiędzy reklamami - jakieś 2 x po 20 i kilka minut.
Na samym początku to w ogóle po samej pierwszej scenie to nawet miałem jakieś (jak się okazało grubo na wyrost) nadzieje na nawet coś interesującego. No bo jak widzę tych gości wychodzących ze ściany i prujących do Henryka VIII to od razu sobie pomyślałem, że to pewnie jakiś horrorek będzie. A dodatkowo podpuściła minie produkcja (japońsko-brytyjska i coś tam jeszcze bez znaczenia). Brytyjskie inteligentne kino bardzo lubię, a i horrory to miewają całkiem przyzwoite. Japońskich horrorów za to nie trawię zupełnie (Ring, Widmo czy co tam jeszcze to według mnie skrajny badziew i totalna nuda, aż strach się na nich bać :):):)). No ale za to wysoko sobie cenię niektóre stricte japońskie produkcje, szczególnie te już klasyczne lub "kultowe" jak kto woli --> doskonale robią filmy historyczne i dramaty wojenne (chociaż te często są w koprodukcji). No i jeszcze jak te z japońska brzmiące imiona i nazwiska zasuwały we wszystkich napisach początkowych (od "techników" po aktorów włącznie --> no to już nadzieja się budzi, że przynajmniej to nie będzie jakiś "Hongkongsko-Chński" :) koszmarek gdzie prawa fizyki ma się za nic, a często fabułą polega wyłącznie na napierdalaniu się najwymyślniejszymi, nierealistycznymi rodzajami broni; tak, mam tu na myśli fruwania, lewitacje, ciosy o energii uderzenia co najmniej kilku ton itd.
O i jeszcze ten tytuł "Krzyżościan" jakiś taki wykombinowany, ale intrygujący. Chociaż trochę wydał mi się śmieszny bo po pierwszym ujęciu czołówki od razu skojarzyło mi się to po prostu z krzyżem zbudowanym z prostopadłościanów --> sami przyznacie, że to raczej nie zbyt wyrafinowane, przeniesienie dosłownie tego co widać na ekranie do nazwy filmu tylko troszku przekombinowano tworząc nową bryłę geometryczną HAHAHA. W każdym razie zapamiętajcie sobie, od teraz krzyż w przestrzeni trójwymiarowej nazywa się "krzyżościanem" HAHAHAHAHAHA. No bo to krzyż któremu dodano przecież głębokość czyli prostopadłe do powierzchni ściany. HAHAHA. Ale zanim jeszcze tę czołówkę się zobaczy to nazwa brzmi intrygująco. Ot tak w sam raz dla jakiegoś horroru.
No i poza tymi zaletami to się okazuje w trakcie oglądania, że dupa i to po stokroć. :):) Po pierwsze to nie żaden horror tylko tak na dobrą sprawę to nie wiadomo co. O tak mi przyszło doraźnie do głowy, najbliżej to mu chyba do teledysku czy videoklipu z elementami jakiejś akcji, no i oczywiście znacznie więcej się tu mówi niż śpiewa no bo w zasadzie to tu się nie śpiewa w ogóle. Dla mniej rozgarniętych co aluzji nie pojęli to jest to zlepek całkowicie od siebie niezależnych i pasujących do siebie jak pięść do nosa scen i ujęć, które być może pod koniec filmu dają się złożyć w jakąś w miarę logiczną całość, ale kto wytrzyma do samego końca! Bo to co wymęczyłem przez te około 40~50 minut to straszna nuda była i szarpanina jakby ktoś zardzewiałą piłą stal chciał przeżynać. Jak już wspomniałem te kilka wątków zupełnie się ze sobą nie kleją i w zasadzie to jakby kilka filmów z różnych zupełnie gatunków ze sobą poprzeplatać i to bardzo luźno, ale o gęstym splocie. A każdy z tych wątków oddzielnie to nudniejszy od pozostałych jest.
Wiecie co, po tym co tu nawypisywałem to się nawet i w 100% zgodzę z przedmówcą :) mimo że nie obejrzałem do końca. To jest film nie tylko dla wytrwałych, ale i dla wybranych :):):) bo ja tego filmu totalnie nie trawię.
O trochę mi to przypomina za względu na realizację i montaż taki lekki koszmarek "Domino" z Keirą Knightley. Ale tam to przynajmniej akcja była w przybliżeniu w miarę spójna ze względu na osobę głównego bohatera, a tutaj to nawet nie wiadomo wokół kogo i czego się ten film obraca, brak mu jednolitej osi, albo ma ich co najmniej kilka ale każda ustawiona do siebie pod różnymi kątami. A w ten sposób to wiadomo, że daleko się nie zajedzie. @:-)