To rok niezwykły, rok, który dostarczył mi wielu, przeróżnych doświadczeń filmowych. Powstała gama filmów "lekkich": od głupich komedii ("Wampiry i świry", "Ciacho"), poprzez komedie romantyczne ("Oświadczyny po irlandzku"), po romanse ("Step up 3D"), których wartość można kwestionować.
Powstały horrory, filmy fantasy, surrealistyczne, thrillery i filmy akcji, które miały oszołomić nas efektem wizualnym, natłokiem wydarzeń czy efektów specjalnych.
Wreszcie - powstały filmy takie jak ten. Filmy, w których akcja schodzi na plan dalszy, tworzy zaledwie tło dla ludzi - bohaterów specyficznych, których trudno jednoznacznie ocenić.
"Księżniczka Montpensier" nie należy do tych filmów, które łatwo ocenić. Trudno przewidzieć następne zdarzenia. Bohaterka to osoba, która żyła w niewłaściwym czasie. Dziś jej zachowanie nie budziłoby takich kontrowersji - była dumną, inteligentną, pełną pasji kobietą. Jednak, jak zauważył hrabia de Chabannes, miało jej to znacznie utrudnić życie. Potrafimy zrozumieć uczucia bohaterów tego filmu, trudniej jednak pojąć ich zachowania.
Pod względem wizualnym film można ocenić różnie. Mnie urzekły kostiumy i wystrój wnętrz, inni znajdują wady w postaci scen walki. Aktorstwo jednych zadowala, innych nie. Niemniej "Księżniczka Montpensier" nie jest, moim zdaniem filmem, obok którego można przejść obojętnie.