Księżniczka Montpensier

La Princesse de Montpensier
2010
5,9 2,2 tys. ocen
5,9 10 1 2157
Księżniczka Montpensier
powrót do forum filmu Księżniczka Montpensier

W niewoli cnoty

ocenił(a) film na 8

Nareszcie film na podstawie powieści Madame de Lafayette innej niż KSIĘŻNA DE CLEVES! Bohaterką ponownie jest dama z wyższych sfer, wydana za mąż bez miłości i przeżywająca zakazaną miłość, ale na tym podobieństwa się kończą. De Clèves była fanatyczką honoru, wierna przysiędze małżeńskiej rezygnowała z miłości (czego nie zmieniła nawet śmierć męża, choć przecież w przysiędze małżeńskiej stoi: "Póki śmierć was nie rozłączy"). Księżniczka Montpensier jest znacznie mniej wytrwała w swym postanowieniu cnoty i naprawdę trudno jej się dziwić: mąż jest pierdołą, a nią interesują się wszyscy mężczyźni dookoła, same imponujące figury, na czele z Henrykiem Walezym, przyszłym królem Polski (przez krótki czas) i Francji (znacznie dłużej). Problemem tym razem jest coś innego, mianowicie konwenanse, które nie pozwalają jej na schadzki z kochankiem, którym zostaje wreszcie Henri de Guise.

Mélanie Thierry jest bardzo piękna w przebogatych strojach z epoki, a wszyscy jej amanci przystojni - jest wśród nich i Lambert Wilson (LUDZIE BOGA) i Gaspard Ulliel (BARDZO DŁUGIE ZARĘCZYNY). Okres dziejowy bardzo burzliwy, znany większości widzów z KRÓLOWEJ MARGOT - tym razem jednak polityka schodzi na dalszy plan, księżniczka nie ma powodu do obaw, bo jest katoliczką i faworytką Walezego. Widzimy kilka bitewnych scen i urywek niesławnej Nocy Św. Bartłomieja, ale miłośnicy militariów muszą dać sobie na wstrzymanie - to przede wszystkim historia romansowa, psychologiczna. Jako bohaterka melodramatyczna Marie de Montpensier jest znacznie bardziej wyzwolona niż De Clèves, skrępowana po szyję gorsetem konwenansów (vide film z Mariną Vlady), wciąż jednak nie można nazwać jej "wyzwoloną". W jednej ze scen mówi" "Naszym obowiązkiem jest słuchać (mężczyzn)." Cóż, taka po prostu była pozycja kobiet i mogły co najwyżej wpływać na losy świata za pomocą skomplikowanych intryg. Ale do tego trzeba było być Milady, a nie spragnioną miłości szlachetną duszą...

Bertrand Tavernier ma na swoim koncie co najmniej trzy znakomite filmy historyczne: PASJA BEATRYCZE, NIECH ZACZNIE SIĘ ZABAWA, KAPITAN CONAN. Ten jest "zaledwie" bardzo dobry, z zachwycającymi kostiumami i imponującymi zdjęciami, nadającymi całości rozmachu, którego w samej powieści nie było. Madame de Lafayette była zbyt dystyngowana i subtelna, by opisywać krwawe jatki mężczyzn, film szczęśliwie trochę ich pokazuje. Miłośnicy kina historycznego i wielbicielki romansów - oto coś dla Was!



ocenił(a) film na 8
Vuzz

Zabawne polonicum w filmie: Przygotowujący się do objęcia tronu Rzeczpospolitej Walezy uczy się najważniejszych polskich słów. Nie ma problemu z wymówieniem "masła" i "chleba", załamuje się jednak na "śledziu" (potrawie, którą spożywają wszyscy Polacy - jak dowiadujemy się od eksperta) - potrafi powiedzieć tylko "śledzz"...

Vuzz

Ten "chleb" mnie zaskoczył. Nie wiem dlaczego, ale Francuzi mają sakramencki problem z wypowiedzeniem polskich słów, w których po "ch" jest spółgłoska...przynajmniej w rejonie, w którym byłam tak było. "herbata" wychodziła im idealnie, ale "chleb" to była droga przez mękę...nasłuchałam się słów takich jak: "śleb", "szrźleb" czy "rzźlebch" :P ostatecznie usłyszałam zdanie: "za trudne, to ty się lepiej naucz jak jest chleb po francusku bo się nie dogadamy" :P

ocenił(a) film na 7
Lili89

:o)

ocenił(a) film na 8
Vuzz

Osobiście zdjęć bym tak nie zachwalała, bo na mnie wrażenia nie zrobiły. Szczerze mówiąc liczyłam jednak na coś... innego i nieco się rozczarowałam, gdyż film wydawał się ciągnąć godzinami. Film, całkiem dobry, faktycznie raczej psychologiczny, po wszelkie sceny z mieczem są nader tragiczne, jednak sama fabuła jest naprawdę ciekawa. Wiadomo, akcent polski w filmie, zawsze sprawia, iż jakoś tak cieplej patrzymy na dany obraz. Jedyne co mogę powiedzieć, iż film urzekł mnie tym, iż historia tam opowiadana wcale taka banalna nie jest, a sam koniec nieco zaskakuje.

Vuzz

Co do męża, moim zdaniem wcale pierdołą nie był, w końcu to on zaproponował pojedynek, w który wmieszał się Walezjusz. Poza tym nie było w filmie pokazane,czy książę chciał tego ślubu, znając trochę historię można się domyślać, że ślub był narzucony z ''góry"