Film robi wrażenie, jednakże po wielu peanach, jakie przeczytałem na temat tej produkcji Johna Woo (sporo osób uważa go za najlepszy film reżysera) osobiście uważam go na pewno za najambitniejszy, ale nie najlepszy. Jakoś drażniły mnie te bójki z wojskiem wstawiane regularnie co 12-15 minut taśmy filmowej. Film cierpi również na syndrom 'Commando' - dobrzy strzelają jak z nut, żli mają kolana zamiast oczu, zero celności. Dość ciekawa wydaje się również sytuacja, w której jeden z bohaterów po wypiciu całej butelki mocnego alkoholu zachowuje się, jakby właśnie wziął orzeźwiającą kąpiel (choć słyszałem, że w butelce była herbata albo mocz ;). wrażliwym nie polecam obrazu - tu częśto mamy do czynienia z 'krwawym baletem'.
Aktorstwo jest typowo azjatyckie - silna ekspresja, kontrastowe zachowania, niemal nerwowość ruchów, czyli to, do czego nasi przyjaciele z Hong-Kongu nas przyzwyczaili, jednakże tu mamy to świetnie podane, szczególnie Tony Leung pokazał klasę, to jednak kawał aktora!
Film może przywoływać na myśl 'Łowcę jeleni', jednakże uznawanie go za kopię tej produkcji uważam za nadużycie - to po prostu inne rozliczenie z podobnym problemem. Mnie się podobał, choć są lepsze produkcje i Johna Woo, i o wojnie w Wietnamie. Ja daję 6-7/10. Pozdrawiam!
Film jest mocny, kula w łeb i basta.
ee tam, mi się nie podobał, mocno przerysowany, co do łowcy jeleni to faktycznie, jest kilka scen co przywodzą na myśl ten film, ale uważam film za słaby