Doktor Malhaus eksperymentuje z długowiecznością. Osiąga w tym połowiczny sukces, żyje sto lat i w końcu ginie. Zostawia po sobie notatnik z informacjami na temat swoich badań. 70 lat później jego potomek przypadkiem odkrywa ten manuskrypt i przywołuje do życia krewnego. Taki krótki opis filmu.
Raczej średni film, nie wciąga, ale też nie nuży. Fabuła jest znośna, aktorstwo, dialogi i reżyseria w stylu lat 60, tj. teatralne, sztampowe, trochę sztuczne. Warto zobaczyć, bo to z jednej strony klasyka horroru meksykańskiego, ale próby czasu to on nie wytrzymał. 5/10