Taki sobie dramat kostiumowy. Niewiele było tu wartych zapamiętanych scen prócz głównej atrakcji czyli przejazdu po mieście nago. Do tego dość średnie aktorstwo i naiwność typowa dla takich produkcji. Ale dzieje się w tym filmie dużo, plus jest krótki więc jeśli lubicie tego typu kino to warto. Eastwood pojawia się w tym filmie dwa razy na 5 sekund dosłownie (scena uwolnienia rebeliantów z więzienia i scena w karczmie na końcu) i nic nie mówi. Ale miło jest go zobaczyć zanim został gwiazdą.
Clint pojawia się również w pierwszej części filmu, gdy lord Leofric wizytuje swoje wojsko podczas treningu i wypytuje się dwóch wojaków, czemu tak niecelnie strzelają, skoro mają na koncie jakieś tam osiągnięcia. Jednym z tych rycerzy jest właśnie Clint i nawet jedno zdanie wypowiada ;)