Sporo już było, lepszych i gorszych filmów o smutnym lecie miłości, z pewnością sporo jeszcze będzie. Młodość zestawiona z najładniejszą porą roku i uczucie, które zderzone z naiwnością, egocentryzmem, może po prostu 'prozą życia' skończyć się musi tym, że zaboli; rozczarowaniem, często równoznacznym z wkraczaniem w tzw. dorosłość. Ten temat to oczywiście schemat, ale już nie banał, raczej archetyp ? uniwersalny, wciąż żywy, począwszy od momentu swoich oficjalnych narodzin na kartach greckich sielanek aż po współczesną literaturę i filmy w rodzaju 'Nad rzeką której nie ma', 'My Summer of Love' czy 'Balzac i mała Chinka'. Temat przekonująco wygrany również w tajwańskim 'Blue Gate Crossing' z 2002 r. To film bardzo oszczędny, nie dramatyzujący zbyt mocno rzeczywistości i w gruncie rzeczy lekki, choć lekkość to w dużej mierze pozorna, skrywająca ciężar, o którego istnieniu przekonują się, wciąż jeszcze niewinni bohaterowie ? że łatwo nie będzie a 'świat wcale nie jest dobrym miejscem'. Chociaż z drugiej strony nie jest takim znowu złym ? 'Blue Gate Crossing' to także piękny film o przyjaźni, jaka trochę niespodziewanie rodzi się między chłopakiem a dziewczyną; przyjaźni, która o nic nie prosi, a bierze się wyłącznie z uważnego wsłuchania się w siebie nawzajem, a to, samo w sobie ? i niezależnie od pory roku oraz wieku bohaterów ? jest już tematem poruszanym w kinie bardzo rzadko. Wzruszające