Ocena "nieporozumienie" najlepiej oddaje moje odczucia po wyjściu z kina co nie oznacza, że ten film jest bardzo zły. A
może chodzi o to, że bez narkotyków ciężko jest się wkręcić w tę ferię surrealistycznych wygłupów.
Ocena "rewelacyjne" najlepiej oddaje moje odczucia po wyjściu z kina, co oznacza, że jest to film co najmniej bardzo dobry. Jak ktoś ma mały iloraz inteligencji i jest ograniczony to może faktycznie tylko narkotyki mogą mu pomóc.
Jak komuś coś Się nie podoba to logicznie było by opisać co dokładnie się nie podoba wtedy inni mogą stwierdzić czy coś było głupie czy po prostu (użyje metafory) było tak jak za dziecka na lekcjach matematyki jedni się głowili jak rozwiązać zadanie z matematyki a drudzy twierdzili że jest ono "głupie" a dlaczego ... a dlatego że go nie rozumieli. Puentując jeżeli czegoś nie rozumiesz to nie oznacza to że jest to coś głupiego tylko oznacza że tego nie rozumiesz. A teraz zapraszam do debaty ten film nie był jeszcze najwyższą szkoła psychologicznego poplątania więc myślę że bez problemu wyjaśnię Ci każdą scenę tego filmu. Skontrujmy to za tem kto ma racje czy któraś scena była głupia czy jednak można ją wytłumaczyć :)
Nie uważam, żeby jakaolwiek dyskusja miała tu sens. Oczywiście można dorobić ideologie do każdej sceny (jak we wszystkich tego typu dziełach), ale po co? Można tu mówić o pewnej metaforze, ale dla mnie był to przede wszystkim pewien zbiór surrealistycznych obrazków, które mogą się podobać lub nie. I nie uważam, zeby miało to jakiś związek z inteligencją, jak próbujesz sugerować. Mnie film się podobał, choć daleki jestem od określeń takich jak "rewelacyjny" czy "genialny". Tym nie mniej całkowicie rozumiem ludzi, którzy nazwą go "nieporozumieniem".
Ten film jest absolutnie sensowny. Jest to historia oparta na faktach a wszelkie surrealizmy wychodzą albo z symboliki tamtych zdarzeń (mleko z ust i tańczący Kaspar wynikał z epilepsji i padaczki oryginalnego chłopca) albo z udziwnień reżysera mających nas wpędzić w głęboki klimat surrealizmu.
Taki film lepiej gdyby był zrobiony w max 20 min, przez ekipę ludzi-amatorów z YouTube i tam powinien zostać. W ten sposób możny by go było wyłączyć w każdej chwili i wstawić "nie lubię", a nie męczyć się w kinie. Przez calutki film miałam jedno skojarzenie, że jest to tak słabe jak pokaz talentów w "Arizona Dream" jak drugoplanowy bohater odgrywał scenę z "Północ północny-zachód", a wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to ten sam aktor. W kinie ludzie zaczęli klaskać na koniec i wiwatować, że już się skończyło :)