Film mi się bardzo podobał, graficznie był przepiękny ale muzyka była dla mnie trochę zbyt
mało podniosła w tych najważniejszych momentach. W sytuacji gdy doszło do głównej walki
między wszystkimi sowami jak również wtedy gdy brat głównego bohatera spadł w ogień
albo gdy główny wróg został zabity muzyka dla mnie była na tyle "sucha/cicha", że nie
pozwalała mi poczuć w całości danej sytuacji.
Wiem, że może zbytnio się czepiam ale właśnie taką dużą różnicę w jakości muzyki
zauważyłem przy różnych sytuacjach w tym filmie. Dla przykładu w momencie gdy główny
bohater wleciał w ogień aby złapać go w ten specjalny "dzbanek" muzyka była znakomicie
moim zdaniem dostosowana. Od razu przypomniał mi się film gladiator jak tuż po śmierci
Russel Crowe przechodził przez zbożowe pole do swojej rodziny. Muzyka w tych sytuacjach
była bardzo podobna.