Dzisiaj obejrzałem po raz pierwszy sowy z polskim dubbingiem. Rozumiem teraz czemu większość osób narzeka, że film jest nijaki - ani dla dzieciarni, ani dla dorosłych.
Jak zwykle polska myśl dubbingowa zna lepiej język angielski niż nie jedna osoba z doktoratem. Przynajmniej 50% tekstu nie pokrywa się z tym, co można usłyszeć w wersji angielskiej! Dodano pełno zdrobnień: dziobek, kostki, futerko... Co prawda w j. angielskim nie ma odpowiedników dla tych słów (przynajmniej google translate takowych nie znalazł), lecz zupełnie nie pasuje mi tego typu słownictwo w dość mrocznej jak dla dzieci animacji... oraz epickiej, co też nie jest bez znaczenia.
Jak dla mnie sowy są genialną animacją, ale tylko w oryginalnej wersji.