Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga'Hoole

Legend of the Guardians: The Owls of Ga'Hoole
2010
7,2 35 tys. ocen
7,2 10 1 34780
7,3 14 krytyków
Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga'Hoole
powrót do forum filmu Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga'Hoole

Bez dwóch zdań Zack Snyder to wybitny twórca popkultury kinematograficznej XXI wieku. Każde jego filmowe dzieło cechuje niesłychana wręcz fotograficzność, sprawiająca, że widz ma ochotę walnąć sobie co drugie ujęcie na pulpit. Ta fenomenalna znajomość układu kompozycji przydała mu się przy ekranizacji „300 Spartan”, gdzie kadry legendarnego komiksu Franka Millera przeniesiono żywcem na ekran. Takie wprowadzenie w ruch rysunkowych stronic historycznej powieści o dzielnych Spartanach było wówczas czymś nowatorskim, a przy okazji diabelnie widowiskowym. Dwa lata później do kin weszła kolejna komiksowa produkcja Syndera, „Watchmen”. Szczerze mówiąc dziwię się wielce, że w zaledwie rok po premierze obrazu zrobiło się o nim tak cicho. Po pierwsze, oglądając go po raz drugi dostrzegłem w nim wizualne arcydzieło, podtrzymywane przez wciągającą (choć nieco trudną w odbiorze) mroczną historię i niecodzienną narrację – czego po pierwszym seansie, wstyd przyznać, nie zauważyłem. Po drugie, to zdecydowanie najdojrzalsza komiksowa ekranizacja ostatnich lat (obok nolanowskiego Batmana) i aż żal byłoby go nie obejrzeć. No, chyba, że ktoś woli animacje dla dzieci, bo wtedy pozostaje tylko jedna słuszna opcja.



HU-HU-HUNCWOTY OPIERZONE

„Strażnicy Ga'Hoole” są serią książkowych opowiadań dla najmłodszych, którą Zack Synder z jakiegoś powodu wybrał jako materiał do próby przeniesienia dorosłych formą wizji plastycznych w świat dziecięcych fantazji i baśni. Wraz ze studiem odpowiedzialnym m.in. za animację „Happy Feet: Tupot małych stóp” stworzył epickie graficznie dzieło mogące swoimi efektami 3D stanąć w szranki z samym Avatarem („Żółwik Sammy” zachwyca urokiem i ciekawym wykorzystaniem trzeciego wymiaru, ale w kategorii największych fajerwerków dzieło Camerona do tej pory było bezkonkurencyjne). „Sówki” – jak żartobliwie zwykłem mówić na animowany projekt twórcy „300 Spartan” – fabularnie przypomina mieszankę „Opowieści z Narnii”, „Władcy pierścieni” z „Królem Lwem” oraz flagowym dziełem studia, „Happy Feet”. Ot, ckliwa historyjka o sowie (albo raczej „sówku”) imieniem Soren, który uparł się, że mityczni Strażnicy Ga”Hoole nie są wymysłem jego ptasiego móżdżku, lecz prawdziwymi walecznymi herosami z pierza i kości, mającymi według legendy chronić uciśnionych, walcząc z siłami ciemności, na których czele stoi nikczemny, mroczny, oszpecony na pyszczku Stalowy Dziób. Brr, zgroza – aż dostałem sowiej skórki.



SÓWKA PŁOMYKÓWKA

Historia wybitnie nowatorska nie jest, ale mimo to ma prawo się podobać – szczególnie tym, którzy lubią czasami powspominać stare, dobre czasy, gdy na wielkim ekranie zobaczyć można było perypetie Simby, Timona, Pumby i innych hien (niekoniecznie dziennikarskich). Jednak miażdżąca strona audiowizualna filmu (i to w fantastycznej technologii IMAX) w zupełności wystarcza, by zachęcić do wizyty w kinie. O powszechnej modzie na produkcję i wyświetlanie obrazów 3D pisałem już nie raz – o tym, że mnie to niebotycznie wkurza, również. Sęk w tym, że „Sówki”, podobnie zresztą jak i „Sammy”, straciłyby wiele będąc udostępnione jedynie w wersji dwuwymiarowej – animacja „Sowiego Królestwa” niemal definiuje hasło trójwymiarowości. Bajeczna kompozycja, gra światłem, obowiązkowe slow-motion, plus te puchate sowie główki z przeszklonymi oczętami zapewniają niesamowite wrażenia, raczej nie do zrozumienia przez osoby, które nie doświadczą tego na własnej skórze. Dlatego apeluję – szczególnie do tych, którzy posiadają młodsze rodzeństwo – zróbcie sobie, im i komukolwiek jeszcze zechcecie przysługę, zapraszając ich do kina. Bilety może nie są tanie, ale dawno już nie było tak godnego zastępcy Avatara w kwestii efektów 3D, jakim niewątpliwie są „Strażnicy Ga’Hoole”. Zresztą, kto by nie chciał obejrzeć filmu, w którym występują tak sympatyczne z nazwy stworzonka jak pójdźka ziemna, syczek plamisty, czy płomykówka przydymiona. Zapewniam, że osowiali z kina nie wyjdziecie.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------


+ przepiękny film z morałem, urocze sóweczki, po prostu 3D full HD

- mało wciągająca historia, dużą ilość bohaterów (a wręcz ich natłok) nijak nie pozwala się z nimi utożsamić

Ocena: 82/100
==============================
cinemacabra.blog.onet.pl

ocenił(a) film na 8
Pawlik

Twój post zachęcił mnie do wizyty w kinie. Nic dodać, nic ująć - mogę tylko potwierdzić, że "widz ma ochotę walnąć sobie co drugie ujęcie na pulpit". Cudne kadry!

Historia owszem, nie porywa, ale jaka niebywała uczta dla oczu... Było warto : )