Powiem coś kontrowersyjnego i pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale trudno. No nie da się ukryć, że aktorka, która ma zagrać Ariel, znacznie się różni od oryginału. My możemy sobie gdybać, dlaczego została wybrana do zagrania do tej roli, ale może poczekajmy z ocenianiem, gdy film w końcu wyjdzie do kin. Ocenimy zdolności wokalne i aktorskie dziewczyny (bo to jest najważniejsze). A do tych, którzy burzą się o kolor włosów Ariel. Jestem pewna, że ją przefarbują i będziecie mieć te swoje czerwone włosy.
Zaznaczę także (z tego, co mnie pamięć nie myli), że narodowość Ariel nie była w animacji jasno określona, a baśni (oryginalnej wersji) jej wygląd wcale nie był opisany. Jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić.
Już poprawiam. W basni Andersena była BIAŁĄ BLONDYNKĄ. Ale nie miała na imię Ariel, do tego baśń kończyła się źle. Więc skoro Disney zmienił historię oraz imię, to mógł pokombinować z wyglądem. Dlaczego? Bo Andersen nie miał monopolu na syreny.
Dziewczyna jest ładna, dobrze śpiewa, ale to niech zagra Tianę, a nie Arielkę.
Dzięki za poprawę.
No tak racja. A co do grania Tiany zamiast Ariel, to jak już mówiłam, nie przeszkadza mi jej wygląd, choć mogłaby, ale mi to różnicy nie robi. Fakt różni się od oryginału, ale nie odgrywa większej roli, jak np. w „Mulan”, jeśli tam umieściliby aktorkę innej nacji, to sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Ponieważ jest to element historii. A same syreny są stworzeniami baśniowymi, więc dlaczego nie mogą mieć też ciemniejszej skóry?
Nie może mieć ciemniejszej skóry ponieważ jest to wersja aktorska bajki Disneya, w której to Arielka ma białą skórę i czerwone włosy. To nie jest filmowa wersja baśni Andersena o małej syrence ani jakiekolwiek innej syrenie, tylko animacji Disneya o Arielce, a więc aktorzy powinni jak najbardziej przypominać swoje pierwowzory, które otrzymały już swój wygląd i cechy charakterystyczne w bajce.
To zależy od tego, jak ktoś na to patrzy. Według mnie może, ponieważ nie lubię, gdy daje mi się to samo tylko w wersji aktorskiej (i tak, jak wcześniej mówiłam, wygląd aktorki mi po prostu nie przeszkadza). A nowa odsłona animacji daje ku temu okazję (a większość filmów live-action to nad zwyczajniej w świecie odgrzewane kotlety), aby dodać coś nowego do historii, którą już wcześniej opowiedzieli. Jeśli nie wprowadzą się żadnych zmian, fabularnych itp. to nie ma sensu tworzenie takiego filmu, bo zawsze można wróci do oryginału. Dlatego mam nadzieję, że Disney pokusi się o większą inwencję twórczą niż tylko zmiana wyglądu bohaterki (niemniej jednak animacja nie jest dla mnie jakoś zbytnio ważna, nie mam do niej wielkiego sentymentu).
Nie. To jest beznadziejna sprawa. Choćby czarnuszka zagrała oskarowo, to nigdy nie będzie Ariel. Zmiana białego aktora na czarnego samo w sobie jest rasistowskie i pokazuje, że czarni nie są na tyle fajni by mieć fajne postaci.
[...] czarni nie są na tyle fajni by mieć fajne postaci." - mówisz o filmie, który powstał w 1989 roku. W tamtych czasach sytuacja osób o innym kolorze skóry niż biały wyglądała zgoła inaczej.
Rasistowskie by było - owszem - gdyby narodowość Arielki grałaby ważną rolę, a tak nie było. Nawet charakterystyczne czerwone włosy nie wnosiły nic oprócz tego, że po prostu były.
Śmiem się z całkowicie nie zgodzić. Arielka jest rudą, śnieżno białą dziewczyną. I taka powinna pozostać bo taką ją wykreowano i taka zapisała się w świadomości. Nie ma potrzeby kolorować białego na czarny. To rasistowskie. Jak czarni chcą tak bardzo "zawładnąć" kulturą masową, należy ich w tym wspierać... na przykład tworząc nowe postaci i filmy promujące ich kulturę i wpisujące się w świadomość ludzi. Wpychanie na siłę czarnego tam gdzie nie ma go być to paranoja. I pomału zaczyna być to irytujące.
XD
Co maja do tego czarni ludzie? Niektórzy sami nie są zadowoleni z wyboru H.B. i woleliby nowych czarnoskórych bohaterów, zamiast zmieniania starych, których też lubią. Zgadzam się z ogólnie przyjętym przez innych stwierdzeniem, że (nie tylko u Disneya) przesadza się z poprawnością polityczną, doszukiwaniem się rasizmu, tam gdzie go nie ma, np. ostrzeżenia w starych bajkach przed seansem lub usuwanie scen. To zmierza w złą stronę, ludzie zaczynają być przewrażliwieni na swoim punkcie i chcą narzucić innym jedno myślenie. To fakt. Co do filmu, uważam, że Disney powinien tworzyć nowe historie, a tamte klasyki zostawić w spokoju. Stare bajki są dobre same w sobie i nie potrzebują nowej wersji. Jednak jak już postanowili odgrzewać stare kotlety, to zmiana białej Ariel na czarną mi nie przeszkadza.
Śmieszy mnie natomiast paranoja u dorosłych ludzi, którzy tak przeżywają zmianę koloru skóry bohaterki w filmie dla dzieci. Sentyment sentymentem, ale ten film nawet z białą aktorką nie byłby w 100% taki sam. Jakby wszystko zostało przeniesione jeden do jednego, tak jak w bajce to film byłby nudny, (chociaż moim zdaniem i tak wszystkie dotąd live-action w porównaniu do oryginałów wypadają słabo i ich powstawanie nie ma sensu). Tak czy tak animacja z 89 pozostanie nienaruszona, nikt jej nie pokoloruje od nowa- (wtedy ja też bym protestowała). Tę produkcję należy traktować jako nowy, odrębny film. Takie płakusianie i jojczenie niczego nie zmieni. Pozostaje albo cieszyć się tylko oryginałem, a na nową wersję nie zwracać uwagi, albo pogodzić się ze zmianą.
Po co ograniczać się tylko do Arielki... niech wszystko przemalują na czarno :) a co tam, jak iść na całość to iść na całość. Kiedyś był whitewashing... teraz jest black... painting :D
XDD
W sumie to całkiem sprytnie to rozegrali. Na syreny lub Dzwoneczka poza sentymentem, nikt nie poda konkretnych powodów, dlaczego mityczne stworzenia nie mogą być czarne. Im się po prostu opłaca tak robić.