Jest tak drętwy, że nawet popsuta cysterna miał w sobie więcej życia, jego "kreacja" wywołać może w widzu co najwyżej uśmiech zażenowania, ot kloc i tyle.
Ja nie oglądałam starych Maxów i ogólnie przez większość czasu nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Chyba obejrzę stare i dam temu filmowi drugą szansę. Bo jak na razie to dla mnie taka efekciarska sieczka (ale trzeba przyznać, że wizualnie jest bomba)
dokladnie :D film sie powinnien nazywac nux mad albo furiosa mad ;D totalne dno wyszlo hardemu
Według mnie zagrał świetnie. Miller inaczej w scenariuszu podchodzi do postaci Maxa, a Hardy dobrze to odegrał. Jest na drugim planie, zachowuje się jak zdziczałe i zaszczute zwierzę - czyli taki, jaki ma dokładnie być. Jak na postać, która praktycznie przez cały film ma najmniej kwestii, Max jest dla mnie najbardziej wymowny. Poza tym to najbardziej psychologiczne podejście do postaci Maxa ze wszystkich czterech filmów. Zauważcie, że w trylogii z Gibsonem ta postać zawsze była racjonalna i opanowana. Porywcza i bezwzględna jeśli wymagała tego sytuacja, ale mimo to była przykładem człowieka z zasadami/bohatera. W najnowszej odsłonie postacie mają więcej głębi. Tutaj widać, że Max ma prawdziwe problemy z własną egzystencją oraz psychiką. Jest wypalonym i zaszczutym człowiekiem, który nie ufa nikomu. Jak sam mówi w filmie "Jako jedyny balansuję miedzy żywymi, a umarłymi pośród tych padlinożerców...". Na dodatek jest to ukazane w wewnętrznym monologu bohatera - a nie jako zdanie wplecione do dialogu. Nie musi mówić innym mówić jak szalony, nieufny i bezwzględny może być. On właśnie po prostu jest "Mad" Maxem
Nie wiem co chcieli pokazać ale Max w tym filmie grał spalonego gościa z upośledzeniem mowy. Coś tam bulcy, macha rękami no ogólnie przygłup i tyle.
Sam film ogląda się dobrze ale Mad Maxem bym tego nie nazwał.
Witam serdeczniee, tej, poprzedź to przynajmniej "według mnie", "w moim guście" a nie jedziesz po Tomku jak po szmacie :) Ja nie wiem, no są gusta, według mnie większość widzów po prostu nie zrozumiała spalonego gościa analfabety :) I jeszcze ta dziewczynka mu headshoty strzelała :D Poza tym film nie był chyba poważny :) I patrz Pan, Charlize przynajmniej miała mocne motywy, by zagrać swoją postać bez zgrzytów. Oj, Panie Hardy, ja Panu współczuję :)
A no jade jak po szmacie i masz z tym problem? Będziesz bronił postać z filmu?
I człowieku czego ty się w tym filmie doszukujesz? To zwykła sieczka na kołach.
Dziewczyny takie jak ja, właśnie tak mają. Nie odsyłaj mnie do kuchni do garów tylko hehe :D Nie no, to tylko niepoważny film, jednak z aktorami można się zapoznać z ich innych ról, by tak srogo nie oceniać, a tutaj nawet bezpodstawnie :) Jak dobry aktor nie ma się czym wykazać, to słabo pójdzie, oki doki :)
Ja oceniam tylko role w tym filmie. A w ogóle jego rolę oceniłem na 7. Zagrał tak jak mu kazali.
Nie odsyłam do do kuchni bo kto resztę domu posprząta ;)
Z całym szacunkiem, ale miałem identyczne odczucia co do gry pana Hardyego w tym filmie - był niestety FATALNY - cała jego "gra" sprowadzała się do wybałuszania oczu, i robieniu miny przerażonego wsiowego przygłupa - zero charyzmy...Po prostu nie udźwignął konfrontacji z legendą Mela (który w pierwszym Mxie jeszcze aktorsko "raczkował")...
Nie oznacza to że nie cenię występów tego pana w innych filmach np. Warrior, Bronson czy Gangster...
Wiesz co, dla mnie ten Max jest po prostu inny. Nie chcę bronić tego bezwstydnego, szczerbatego angola (w sumie i tak to będzie brzmieć jak obrona) ale szczątki, ekhem, " jego scenariusza" odbiły się na jego grze, czuję to aż w tyłku i to aż mnie boli. Dla wielu zachowywał się jak pajac a to ujmuje charyzmie :D Odbiór jego gry przez widza jest przez to negatywny. BARDZO NEGATYWNY. KUŹWA ŻAŁOSNY. Tamten Max tak nie szalał. Stąpał jak twardziel z szaleństwem w oczach a nie skakał jak małpa w cyrku. I nie martwił się o ciężarną żonę antagonisty, jak ten Max. Może przez to miał miny przerażonego jaszczura z kosmosu?
Charlize za to stworzyła zimną i zdeterminowaną babkę z jajami. Max przy niej to bezbronna niunia. Feminizm? Owszem. W ogóle sam motyw, żeby nazwać go "bloodbag" robienie z niego wpierdzielacza jaszczurki, już samo tatuowanie było dziwne, trzymanie w klatce, z założonym żelastwem na mordzie, czy to nie czasami inna wizja Maxa...? Bo taki wystraszony, wsiowy Hardowy szczerbaty paszczur idealnie współgrał z tym syfem. Świadomość fanów części z Melem jest przeszkodą, by zrozumieć co zagrał Hardacz. Dla fanów to nic innego jak katastrofa. Być może i dla laików. Może Statham faktycznie by się nadał, już nie raz o tym pisałam. Serio, polubiłam Toma od momentu zagrania właśnie w tym filmie.
I jeszcze nikt mi nie odpowiedział na pytanie, czemu Charlize jest główną bohaterką i robi całą akcję i tworzy postać na miarę Sary Connor czy Ellen Ripley. Może Ty mi odpowiesz?
Też sobie zadaję to pytanie...Film był znakomity jako khem, khem "genialna, karykaturalna, rozbuchana, dopieszczona wizualnie, chora, tryskająca specyficznym poczuciem humoru wizja zdegenerowanego postapokaliptycznego świata" - tylko jakby tu powiedzieć - trochę zabrakło w tym wszystkim Maxa - twardego, bezwzględnego, wypalonego mściciela - samotnika...zamiast tego otrzymaliśmy "wystraszonego wieśnioka", ktoremu non stop ktoś spuszcza wpier/d/ol, co więcej ta postać jest drugoplanowa...ze starego dobrego Maxa została skórzana kurtka i ostatni V8 (którego mu zresztą na początku ukradną)...
A muzyka to mistrzowskie dzieło, czyż nie? Scena z burzą piaskową przeszła do historii :) Ten film już jest klasykiem.
Tak taak, tamten Max był twardzielem, a ten jest wieśniokiem z miejscowości Zadupie:)
Na pewno był to jeden z najlepszych filmów akcji/SF dodałbym jeszcze postapokaliptycznego S/F jaki oglądałem od wielu lat, choć po prostu gdyby Max był Maxem do jakiego zdążyłem się w latach 80-tych w zamierzchłej epoce "wideło" przyzwyczaić (seansów nie zliczę - poszły dziesiątki) - to dałbym 10/10 i umieścił w ulubionych - tak zaś mam rewelacyjne kino o Furiozie z "nibyMaxem" w tle...