Rewelacyjne efekty specjalne, świetna oprawa dźwiękowa, bardzo dobra scenografia i kostiumy... i to tyle co dobrego można o tym filmie powiedzieć. Zupełnie nie rozumiem nominacji do Oscara za najlepszy film. Wydaję mi się, że film aspirujący do miana najlepszego filmu roku powinien pokazywać coś więcej niż totalną rozpierduchę i jazdę tam i z powrotem, jak w Benny Hillu. Słaba gra aktorska, zupełnie nieciekawe postaci (tylko Nux według mnie się obronił), Hardy kompletnie bez wyrazu, nie ma porównania do roli w "Zjawie". Fabuły w tym filmie praktycznie nie ma. Ja wiem, że gusta są różne, ale nie potrafię pojąć zachwytów nad nowym Mad Maxem. Ten film nie ma do zaoferowania nic prócz bombardowania oczu i uszu efektami specjalnymi. Nie umywa się ani do "Zjawy" ani do "Spotlight" - bo te Oscarowe filmy póki co widziałem.
"Ten film nie ma do zaoferowania nic prócz bombardowania oczu i uszu efektami specjalnymi." - sprzeczałbym się. Jako najprostszy przykład podam to, że świat przedstawiony zainteresował mnie na tyle, że po raz pierwszy od wieeelu lat sięgnąłem po towarzyszące jakiemuś filmowi wydawnictwa poboczne, w tym przypadku komiksy, żeby dowiedzieć się skąd się wzięła Cutadela, War Boys, Joe i tak dalej. Więc ma do zaoferowania choćby zaciekawienie przedstawionym światem. Tyle, że trzeba być do tego właśnie widzem z a a n g a ż o w a n y m , widz niezaangażowany dostrzeże tylko aktorską wersję kreskówki ze Strusiem Pędziwiatrem.
Widz zaangażowany, to nie taki, który po obejrzeniu filmu sięga po literaturę poboczną, żeby dowiedzieć się czegoś o danym uniwersum. Idąc tym tokiem rozumowania każdy fan Spidermana, Batmana itp jest widzem zaangażowanym bo pewnie czytał komiksy z przed X lat. Dla mnie widz zaangażowany to, osoba, która po obejrzeniu jakiegoś filmu wysnuwa wnioski, analizuje, to co właśnie obejrzał, preferuje filmy głębokie i dające do myślenia. Nowy Mad Max to typowy blockbuster, daje czystą i prostą rozrywkę, jak disco polo, nóżka sama przy tym chodzi, ale myśleć nie trzeba. Nie twierdzę, że takich filmów nie powinno się robić, ale nie wnoszą one do kina nic wartościowego.
Ok, po pierwsze, widać że przechodzisz w życiu etap snoba i zadzierania nosa, więc ciężko ci spojrzeć na sprawę z innej perspektywy niż swoja. Widz zaangażowany, to widz zaangażowany, dla mnie ktoś, kto jedynie nad filmem rozmyśla godzinami nie jest zaangażowany w żaden sposób, no w co niby jest zaangażowany? W rozmyślania nad filmem co najwyżej. Widz zaangażowany, to taki, który właśnie pogłębia swoją wiedzę o filmie, śledzi newsy, interesuje się światem przedstawionym i tak dalej. Kiedyś takich ludzi zwano nerdami, ale jako że dziś podejście się rozpowszechniło a typowe Janusze nadal uważają nerdyzm za zjawisko niepochlebne, to ładniej brzmi "zaangażowany". Dla mnie możesz godzinami rozmyślać nad filmami Almodovara, ale zaangażowany to w nic nie jesteś póki nie napiszesz np. posta na forum, czy cokolwiek, jakąś aktywność wykażesz. Tak jak żeby być "politycznie zaangażowanym" to nie wystarczy trząść pięścią do telewizora i krzyczeć "k**wy Polskę sprzedaliście", trzeba pójść na wiec, pogadać z innymi którzy myślą tak samo, transparent zrobić, partię założyć... Wiesz, ZAANGAŻOWAĆ SIĘ.
Typ snoba jest najgorszym typem widza, bo ubzdurał sobie, że tylko filmy obwołane "głębokimi" są wartościowe i wnoszą coś do kina - zluzuj wory, kolego, bo umkną ci fajne filmy tylko z powodu tego nastawienia. Nie wspominałem o tym celowo, ale jeśli Mad Maxa, który wywołał setki godzin dyskusji o roli feminizmu w filmie akcji czy podniósł kwestię powrotu do tradycyjnych technik kręcenia filmów ty z pogardą porównujesz do disco polo, to zwyczajnie wyżej srasz niż dupę masz... Jeśli zaś sam nie widzisz w tym filmie nic wartościowego, to zaufaj mądrzejszym, którzy dostrzegli ;)
Dobrze, być może użyłem złego przymiotnika... Nie "zaangażowany", tylko "wymagający", lepiej pasuje?
Temat feminizmu w tym filmie, to też lekka nadinterpretacja. Te kobiety po prostu chciały się uwolnić do z pod jarzma tyrana, nic nadzwyczajnego, każdy człowiek jest wolny i nie powinien być niczyją własnością (choć mały plusik za kreacje silnych i samodzielnych kobiet się należy). Idąc tym tokiem rozumowania można stwierdzić, że film porusza kwestię niewolnictwa bo przez moment Max był "workiem z krwią". Niestety nie przekonuje mnie Twoja argumentacja. Nadal nie dostrzegam niczego, co byłoby powodem do wystawienia filmowi pozytywnej oceny, nie mówiąc już o dziesiątce. "Arcydzieło"? I to jest obraza wielu innych wybitnych filmów.
I owszem, "wymagający" pasuje dużo bardziej.
Osobiście też uważam że gadki o feminizmie w tym filmie są przesadzone, ale liczy się to, że wywołał dyskusję na ten temat, nie czy przez pół filmu Furiosa smęciła do kamery o patriarchacie. Podobnie z "worem z krwią" - nie chodzi o to, żeby przez pół filmu ględzić o tym jakie to niewolnictwo jest złe (choć tak w ogóle jest to osią fabuły, ponieważ scenariusz opowiada o grupie seksualnych niewolnic, które chcą uciec przed oprawcą i uniknąć rodzenia dzieci skazanych na toczenie wojny), chodzi o to, że takie drobiazgi są w filmie pokazane i widz wymagający oprócz rozwałki i pościgu jest w stanie je sobie poskładać w całość i uzyskać obraz świata przedstawionego szerszy niż to co widać w centrum. Motyw Joego jako fałszywego proroka, Maxa jako samotnego drifera, Furiosy jako "porwanej za młodu", Matek jako wygnańców z Raju - panie, w tym filmie jest naprawdę więcej niż bum, bum, tratata. Trzeba tylko wyjąć kijek z dupki i nie oglądać z programową pogardą. To tak jak oglądać King Konga z nastawieniem że to tylko głupi film o przerośniętej małpie.
Czy Mad Max jest arcydziełem? W kategorii filmów akcji jak najbardziej. To pierwszy film, który ukazuje akcję prawie non-stop przez 2 godziny, bez przestojów na ekspozycję i fillery; planowano nawet nakręcić wersję niemą. To wszystko decyzje artystyczne mające na celu osiągniecie konkretnego efektu.
No, chyba że uznajesz że filmy akcji z definicji nie mogą być arcydziełami, bo to określenie jest zarezerwowane dla Obywateli Kane'ów. Ktoś kto tak twierdzi nie jest widzem wymagającym, jest zwykłym smutnym snobem.
Problem polega na tym, że rzeczy, o których piszesz, zostały przedstawione w dość oczywisty sposób i nie zmusiły mnie do myślenia, żeby sobie to poskładać w całość. Poza tym zakładając, że ten film jednak ma jakąś interesującą historię, to nadal jest bardzo słaby aktorsko. Ten kijek powinien wyciągnąć Hardy, może wtedy Max byłby fascynujący i dodał jakiejś wartości filmowi. W "Zjawie" był o niebo lepszy.
I tak, film sensacyjny nie może być arcydziełem... bo jak go zestawić np. z "Listą Schindlera"? W kategorii filmów sensacyjnych "Mad Max" pewnie jest najlepszym filmem od lat, ale nie próbuj mi wmówić, że filmy sensacyjne są wymagające bo tak nie jest. Filmy sensacyjne są filmami rozrywkowymi, mają widza w jakiś sposób "bawić", a nie wywoływać głębsze emocje. Osobiście za takimi filmami nie przepadam, choć widziałem kilka, które naprawdę mi się podobały. Nowy "Mad Max" mnie niestety nudził. I piszę to z żalem bo liczyłem na coś więcej niż jazdę tam i z powrotem i popisy kaskaderskie.
Widzisz ja nie postrzegam filmów "rozrywkowych" jako gorsze. Dla mnie filmy "skłaniające do myślenia" również są rozrywkowe, bo właśnie skłaniają do myślenia, a to też jest rozrywka. Wydajesz się wartościować rozrywkę płynącą ze współczucia do narodu Żydowskiego (btw. Lista Schindlera to jeden z moich ulubionych filmów) czy innych "głębokich" tematów nad rozrywkę płynącą z podziwiania roboty speców od scenografii czy kaskaderów. Dla mnie film to w każdym przypadku źródło rozrywki, obojętne czy jest ona intelektualna czy estetyczna. Tym sposobem nie mam zupełnie problemu z postawieniem Maxa tuż koło Schindlera - oba filmy wywołują na mnie równie potężne wrażenie i równie "bawi" mnie użalanie się nad Żydami jak kibicowanie mieszkańcom pustkowi.
Ja jestem zdania, że takie stawianie sprawy jest krzywdzące właśnie dla tych genialnych filmów. Rozrywka może być bardzo różna, ale także różny jest poziom wartości. Stąd porównanie do disco polo. Przecież to jest muzyka rozrywkowa, miliony ludzi ją uwielbiają, ale nie można jej stawiać na równi np. z muzyką klasyczną, która wymaga o wiele większych umiejętności i talentu. Film należy postrzegać jako całość. Według mnie "Mad Max" był fantastyczny pod względem audiowizualnym, ale bardzo słaby pod względem aktorskim i fabularnym.
Podczepiając się pod twoją analogię - nadal uważam że disco polo to krzywdzące dla Maksia. Jakieś gnioty z Seagalem to może być disco polo. Max to solidny hard rock a jak wielkiego monokla by nie nosić, to ciężko nie uznać że w nim też zdarzają się arcydzieła.
Słaby pod względem aktorskim ? W którym miejscu ? Fabuła jest spoko stanowi m.innymi elementy w obrazie, które opowiadają, a także gra aktorska, oraz przedstawiony świat.
Nie zrozumiałeś arcydzieła. Przerosło ciebie. Po prostu. Dwugodzinny esej nie uratuje twojego niezrozumienia musisz skierować się do mistrza.
Film, w którym jeżdżą tam i z powrotem nie jest arcydziełem. Poważnie, nie obrażajcie tych naprawdę wybitnych filmów. To jest tylko i wyłącznie dobre kino akcji.