Fabuła dość prosta, ale ogólnie fajny thriller z klimatem i dobrą grą aktorską (zwłaszcza Henriette Bruusgaard), zdjęciami, dźwiękiem, muzyką, udaną charakteryzacją i napięciem. Ma wszystko co powinien mieć dobry thriller. Nie rozumiem czego się ludzie czepiają. Że norweski? Czy że za brutalny, a przecież miał być łzawy melodramat? :)
Sami psychopaci jednak słabi. Strasznie dęta i sztuczna ta ich rola. Przypominali bardziej ociężałych, stremowanych "naturszczyków" wynajętych przez reżysera z norweskiej farmy - niż psycholi.

Gratulacje dla Norwegów, bo to już kolejny ich udany thriller, obok serii "Hotel zła".
No i tak jak w recenzji - dlaczego nikt z Polaków nie potrafi nakręcić dobrego thrillera, ani horroru, choć przecież nie potrzeba do tego dużych funduszy?